,,Sukces nigdy nie jest ostateczny. Porażka nigdy
nie jest totalna. Liczy się tylko odwaga.''
Winston Churchill
Posiadłość Wayna była ogromna.
Dwa razy większa od domu Olivera. Można było się w niej zgubić. Przemiły lokaj
zaprowadził Laurel do jej sypialni. Walizka już tam na nią czekała. Na
pierwszy rzut oka pokój brunetki wydawał się zagracony, ale tak nie było. Duże
łóżko z baldachimem stało pod ścianą.
-Kolacja jest o dziewiętnastej.-powiedział kierując się w stronę drzwi-
Wcześniej jednak panicz Dick chciałby panią oprowadzić po posiadłości.
-Dziękuję.-powiedziała, gdy wychodził.
Usiadła na łóżku, które
najprawdopodobniej będzie tylko jej przez następne kilka tygodni jeśli się nie
rozmyśli. Ściany były pomalowane na ciemny turkusowy kolor. Łóżko tak
naprawdę znajdowało się w centrum pomieszczenia. Po jego prawej stronie.
Stała mała szafka nocna z jedną szufladą, znajdowała się również na niej lampka. Na biurko padały promienie
słoneczne, które zdołały przedostać się przez firankę. Otworzyła okno balkonowe
by do pokoju wpadło więcej świeżego powietrza, ale przy tym uderzyła się w udo
o kąt biurka. Ted nie byłby tym faktem zachwycony. Ma przeciwko biurka stało
komoda z ciemnego drewna tego samego, z którego była zrobiona szafka nocna.
Chciała już usiąść i poczytać książkę, którą wzięła na tą podróż, ale rozległo
się pukanie do drzwi . Trochę zmieszana podeszła otworzyć drzwi . Zazwyczaj
ludzie wchodzą do niej bez pukania tylko mówią co od niej chcą.
-Gotowa pozwiedzać jedyny w swoim rodzaju zabytek?- spytał Dick stając przed
nią-Podobnie jak dom twojego przyjaciela nasz można też nazwać muzeum.
Imponowała jej jego bezpośredniość, ale niepokoił też
fakt, że tyle o niej wiedzą. Chłopak podobnie jak ona nie przebrał się.
-No, błagam cię jesteś byłą dziewczyną tego miliardera, który jakimś cudem odnalazł się po pięciu latach .
Nawet tu ta wieść dotarła. Tylko z tym małym wyjątkiem ,że tu bardziej ludzie
interesowali się tobą.
Uśmiechnęła się do niego blado zastanawiając się czy słyszeli tutaj o Sarze. Jej
siostrze. Na pewno nie znają prawdy
-Dobra czas na oprowadzanie.-powiedziała, gdy żartobliwie ujął ją pod depo.
Poprowadził na parter kamiennymi schodami i zaczął wycieczkę jak przystało od
początku . W holu znajdowała się jedna rzeźba, która jak sam chłopak przyznał
czasami choć nie powinna służyła mu jako wieszak. Poprowadził ją do jadalni, w
której stał długi stół choć zazwyczaj jadały tu tylko dwie osoby. Tego spaceru
nie można nazwać zwiedzaniem jest zbyt zabawnie.
Później poszli do sali, w której najczęściej odbywały się bale o imprezy
charytatywne. O ciemnowłosego emanowała tak pozytywna energia, że gdy poprosił
ją do tańca nie umiała mu odmówić. Czego wynikiem stało się parodiowanie
dawnych tańców. Na pierwszym piętrze znajdowały się sypialnie. Ze schodów można
było podziwiać przez duże witraże miasto.
Dom był zbudowany o udekorowany w stylu gotycki choć nie brakowało w nim
nowoczesności. Na trzecim piętrze znajdowały się dzieła sztuki i wielka
biblioteka do, której Laurel obiecała sobie wpaść.
Dick nie przywiązywał zbytnio uwagi do ich
przedstawienia. Wrócił dopiero do życia, gdy wyszli na dwór.
-Tu musimy się pośpieszyć.-powiedział, odwracając się w stronę brunetki, która
szła dwa kroki za nim-Chyba nie chcemy żeby Alfres mnie udusił.
Na dworze panował już półmrok. Zrobiło się chłodniej. Liście unosiły się lekko
na wietrze. Ciemnowłosy przyprowadził ją do kamiennego budynku, który okazał
się garażem. Po drodze minęli fontannie.
-O to moje dziecko.-powiedział pokazując jej czarny motor.
Laurel zawsze ciągło do takich maszyn . Od razu jak go ujrzała płomyki w jej
oczach rozświetliły się. Dotknęła kierownicy.
-Niech zgadnę. Nie wolno ci się do takich motorów zbliżać. -przeniosła wzrok na
niego-Mnie też nie wolno było. Pewnego dnia postawiłem Bruca przed faktem
dokonanym po prostu ,,pożyczyłem" od niego zabawkę.
***
Przyszedł
czas kolacji, na którą przyszli z czerwonymi policzkami, których nabawili się
podczas biegu. Na szczęście nie sapali. W międzyczasie do posiadłości przyszła
dziewczyna.
-Barbaro poznaj Laurel. -Dick przedstawił je sobie- Laurel to jest Barbara moja
przyjaciółka, a zaraz siostrzenica komisarza Gordona.
Dziewczyna miała piękne, gęste, długie rude włosy. Miała na sobie niebieską sukienkę
w białe kropki.
Większość kolacji jedli w ciszy.
-Namyśliła się już pani?- spytał Bruce.
-Jak mówiłam takie sprawy to nie moja działka, ale jeśli będę w stanie pomóc
to, to zrobię.-nie była pewna swojej decyzji, ale do odważnych świat
należy- Będę potrzebowała tylko paru informacji. Ile firma wydaje rocznie i czy
pokrywa koszty zabaw Batmana.
Nagle wszyscy przestali jeść i spojrzeli na nią z lekkim niepokojem co od razu
zauważyła.
-Rozumiem , że tęskni pani za swoim mścicielem. -powiedział po krótkiej chwi;o
milioner- Arrow ? Prawda? Tak go nazywacie u siebie.
-Bardzo.-odpowiedziała, sarkastycznie śmiejąc się w duch-Nie poluje na
bohaterów. Nie oceniam ich metod. To cel uświęca środki. Kiedyś to robiłam
i to był mój błąd.
Po wypowiedzenia tych słów zauważyła jak kąciki ust ponurego mężczyzny lekko unoszą
się do góry.
Reszta
wieczoru minęła spokojni i w przyjemnej atmosferze. Laurel czuła się zmęczona długą podróżą.
Grzecznie pospieszyła i udała się do
swojego pokoju. Jednak w drodze do niego jej uwagę przykuł zegar, który nie
wskazywał godziny, a wahadło w nim chodziło i wydawał charakterystyczne dla
zegarów.
***
Było już dawno po północy, gdy na
ciemnym niebie Ghotam rozbłysnął symbol Batmana. Komisarz Gordon wzywa. Jak zwykle czekał na bohatera miasta na dachu
komisariatu. Miał na sobie ciemne spodnie i niebieską koszulę, na której
znajdowała się kamizelka kuloodporna.
-O co znowu chodzi ?-spytał ochrypniętym głosem wychodząc z
cienia.
-O to co zwykle tylko tym razem gangi postanowili zrobić sobie
imprezę w Ghotam. –powiedział poprawiając okulary-Musimy złapać choć część ludzi gangów. Choć jedną osobę z
każdego .
Dla tutejszej policji
było to do czasu pojawienia się Batmana niemożliwe. Część była skorumpowana, a
inni się bali. Powoli zaczynało podać ,ale tej dwójce to nie przeszkadzało
-Jesteś tylko człowiekiem. To nawet przerośnie
ciebie.-ciągnął dalej swoją wypowiedź- A
po drugie, nasza prokuratura, adwokaci mogą być zastraszani.
-Tym się nie martw. –powiedział rzucając w jego stronę teczkę, która upadła na dachu przy jego
nogach, po czym zniknął w mroku nocy .
Nie musiał jej otwierać by dostać się do zdjęcia było do
niej przypięte i przedstawiało młodą, piękną brunetkę uśmiechającą się
promienie.
***
Tymczasem w Starling
City dwaj nowi bojownicy przemierzali
miasto wyprzedzając Arrow i jego team na
każdy kroku .Posiadłość Wayna była ogromna.
Dwa razy większa od domu Olivera. Można było się w niej zgubić. Przemiły lokaj
zaprowadził Laurel do jej sypialni. Walizka już tam na nią czekała. Na
pierwszy rzut oka pokój brunetki wydawał się zagracony, ale tak nie było. Duże
łóżko z baldachimem stało pod ścianą.
-Kolacja jest o dziewiętnastej.-powiedział kierując się w stronę drzwi-
Wcześniej jednak panicz Dick chciałby panią oprowadzić po posiadłości.
-Dziękuję.-powiedziała, gdy wychodził.
Usiadła na łóżku, które
najprawdopodobniej będzie tylko jej przez następne kilka tygodni jeśli się nie
rozmyśli. Ściany były pomalowane na ciemny turkusowy kolor. Łóżko tak
naprawdę znajdowało się w centrum pomieszczenia. Po jego prawej stronie.
Stała mała szafka nocna z jedną szufladą, znajdowała się również na niej lampka. Na biurko padały promienie
słoneczne, które zdołały przedostać się przez firankę. Otworzyła okno balkonowe
by do pokoju wpadło więcej świeżego powietrza, ale przy tym uderzyła się w udo
o kąt biurka. Ted nie byłby tym faktem zachwycony. Ma przeciwko biurka stało
komoda z ciemnego drewna tego samego, z którego była zrobiona szafka nocna.
Chciała już usiąść i poczytać książkę, którą wzięła na tą podróż, ale rozległo
się pukanie do drzwi . Trochę zmieszana podeszła otworzyć drzwi . Zazwyczaj
ludzie wchodzą do niej bez pukania tylko mówią co od niej chcą.
-Gotowa pozwiedzać jedyny w swoim rodzaju zabytek?- spytał Dick stając przed
nią-Podobnie jak dom twojego przyjaciela nasz można też nazwać muzeum.
Imponowała jej jego bezpośredniość, ale niepokoił też
fakt, że tyle o niej wiedzą. Chłopak podobnie jak ona nie przebrał się.
-No, błagam cię jesteś byłą dziewczyną tego miliardera, który jakimś cudem odnalazł się po pięciu latach .
Nawet tu ta wieść dotarła. Tylko z tym małym wyjątkiem ,że tu bardziej ludzie
interesowali się tobą.
Uśmiechnęła się do niego blado zastanawiając się czy słyszeli tutaj o Sarze. Jej
siostrze. Na pewno nie znają prawdy
-Dobra czas na oprowadzanie.-powiedziała, gdy żartobliwie ujął ją pod depo.
Poprowadził na parter kamiennymi schodami i zaczął wycieczkę jak przystało od
początku . W holu znajdowała się jedna rzeźba, która jak sam chłopak przyznał
czasami choć nie powinna służyła mu jako wieszak. Poprowadził ją do jadalni, w
której stał długi stół choć zazwyczaj jadały tu tylko dwie osoby. Tego spaceru
nie można nazwać zwiedzaniem jest zbyt zabawnie.
Później poszli do sali, w której najczęściej odbywały się bale o imprezy
charytatywne. O ciemnowłosego emanowała tak pozytywna energia, że gdy poprosił
ją do tańca nie umiała mu odmówić. Czego wynikiem stało się parodiowanie
dawnych tańców. Na pierwszym piętrze znajdowały się sypialnie. Ze schodów można
było podziwiać przez duże witraże miasto.
Dom był zbudowany o udekorowany w stylu gotycki choć nie brakowało w nim
nowoczesności. Na trzecim piętrze znajdowały się dzieła sztuki i wielka
biblioteka do, której Laurel obiecała sobie wpaść.
Dick nie przywiązywał zbytnio uwagi do ich
przedstawienia. Wrócił dopiero do życia, gdy wyszli na dwór.
-Tu musimy się pośpieszyć.-powiedział, odwracając się w stronę brunetki, która
szła dwa kroki za nim-Chyba nie chcemy żeby Alfred mnie udusił.
Na dworze panował już półmrok. Zrobiło się chłodniej. Liście unosiły się lekko
na wietrze. Ciemnowłosy przyprowadził ją do kamiennego budynku, który okazał
się garażem. Po drodze minęli fontannie.
-O to moje dziecko.-powiedział pokazując jej czarny motor.
Laurel zawsze ciągnęło do takich maszyn . Od razu jak go ujrzała płomyki w jej
oczach rozświetliły się. Dotknęła kierownicy.
-Niech zgadnę. Nie wolno ci się do takich motorów zbliżać. -przeniosła wzrok na
niego-Mnie też nie wolno było. Pewnego dnia postawiłem Bruca przed faktem
dokonanym po prostu ,,pożyczyłem" od niego zabawkę.
***
Przyszedł
czas kolacji, na którą przyszli z czerwonymi policzkami, których nabawili się
podczas biegu. Na szczęście nie sapali. W międzyczasie do posiadłości przyszła
dziewczyna.
-Barbaro poznaj Laurel. -Dick przedstawił je sobie- Laurel to jest Barbara moja
przyjaciółka, a zaraz siostrzenica komisarza Gordona.
Dziewczyna miała piękne, gęste, długie rude włosy. Miała na sobie niebieską sukienkę
w białe kropki.
Większość kolacji jedli w ciszy.
-Namyśliła się już pani?- spytał Bruce.
-Jak mówiłam takie sprawy to nie moja działka, ale jeśli będę w stanie pomóc
to, to zrobię.-nie była pewna swojej decyzji, ale do odważnych świat
należy- Będę potrzebowała tylko paru informacji. Ile firma wydaje rocznie i czy
pokrywa koszty zabaw Batmana.
Nagle wszyscy przestali jeść i spojrzeli na nią z lekkim niepokojem co od razu
zauważyła.
-Rozumiem , że tęskni pani za swoim mścicielem. -powiedział po krótkiej chwili milioner- Arrow ? Prawda? Tak go nazywacie u siebie.
-Bardzo.-odpowiedziała, sarkastycznie śmiejąc się w duch-Nie poluje na
bohaterów. Nie oceniam ich metod. To cel uświęca środki. Kiedyś to robiłam
i to był mój błąd.
Po wypowiedzenia tych słów zauważyła jak kąciki ust ponurego mężczyzny lekko unoszą
się do góry.
Reszta
wieczoru minęła spokojni i w przyjemnej atmosferze. Laurel czuła się zmęczona długą podróżą.
Grzecznie pospieszyła i udała się do
swojego pokoju. Jednak w drodze do niego jej uwagę przykuł zegar, który nie
wskazywał godziny, a wahadło w nim chodziło i wydawał charakterystyczne dla
zegarów.
***
Było już dawno po północy, gdy na
ciemnym niebie Ghotam rozbłysnął symbol Batmana. Komisarz Gordon wzywa. Jak zwykle czekał na bohatera miasta na dachu
komisariatu. Miał na sobie ciemne spodnie i niebieską koszulę, na której
znajdowała się kamizelka kuloodporna.
-O co znowu chodzi ?-spytał ochrypniętym głosem wychodząc z
cienia.
-O to co zwykle tylko tym razem gangi postanowili zrobić sobie
imprezę w Ghotam. –powiedział poprawiając okulary-Musimy złapać choć część ludzi gangów. Choć jedną osobę z
każdego .
Dla tutejszej policji
było to do czasu pojawienia się Batmana niemożliwe. Część była skorumpowana, a
inni się bali. Powoli zaczynało podać ,ale tej dwójce to nie przeszkadzało
-Jesteś tylko człowiekiem. To nawet przerośnie
ciebie.-ciągnął dalej swoją wypowiedź- A
po drugie, nasza prokuratura, adwokaci mogą być zastraszani.
-Tym się nie martw. –powiedział rzucając w jego stronę teczkę, która upadła na dachu przy jego
nogach, po czym zniknął w mroku nocy .
Nie musiał jej otwierać by dostać się do zdjęcia było do
niej przypięte i przedstawiało młodą, piękną brunetkę uśmiechającą się
promienie.
***
Tymczasem w Starling
City dwaj nowi bojownicy przemierzali
miasto wyprzedzając Arrow i jego team na
każdy kroku .