sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział 20


,,Ważne jest by nigdy nie przestać pytać. Ciekawość nie istnieje bez przyczyny. Wystarczy więc, jeśli spróbujemy zrozumieć choć trochę tej tajemnicy każdego dnia. Nigdy nie trać świętej ciekawości. Kto nie potrafi pytać nie potrafi żyć.''
                                                                                  Albert Einstein

Następnego dnia policja w Gotham zabrała ich na komisariat.
Od godziny siedzieli w  ciasnym pokoju przesłuchań. Ściany były pomalowane na ciemny kolor. Za och placami znajdowało się lustro . W pomieszczeniu znajdowały się tylko trzy stołki i stół.
- Dobrze. Idę na kawę.-powiedział funkcjonariusz, który ich przesłuchiwał- Do tego czasu może sobie coś przypomnicie.
Wyszedł, zostawiając akta sprawy na stole. Laurel bez słowa odwróciła, je w swoją stronę i zaczęła czytać.
- Zgłupiałaś.-zaczął Dick, ale  uciszyła gestem ręki -Teraz to na pewno postawią nam zarzuty.
Odłożyła dokumenty na miejsce.
Ubrała dziś białe spodnie oraz tego samego koloru bluzkę.  Włosy spięła elektryczną spinką.
Chwile później do sali wrócił policjant, a Laurel wstała.
-Musimy pana przeprosić, ale dalsza rozmowa nie ma sensu. Zważywszy, że to tutejsza policja popełniła błąd.-powiedziała oficjalnie- Pomijając, parę ważnych kroków w wczorajszych działaniach.
-Nie miała, pani prawa czytać, tych akt.-oburzył się mężczyzna.
-A pan miał, obowiązek je ze sobą zabrać-pomogła Dickowi wstać, który przysłuchiwał się temu z osłupieniem.
Rzucili szybkie do widzenia i już ich nie była.
Całej tak sytuacji jak i wczoraj przyglądał się komisarz Gordon. Przygryzł wargę zdając sobie sprawę, że Batman miał racje.
*Dwa tygodnie później*
Dużo w ciągu minionych tygodni się z mieniło. Laurel trochę poznała Bruce’a i już nie był przy niej taki dyskretny. Traktował ją jak przyjaciółkę. W mieście z Batmanem zaczął, działać Superman i to w noc kiedy przyjechał, Clark . Było to dla niej dziwne podejrzane, ale nic nie mogła z tym zrobić.
Laurel właśnie szła, niepierwszy raz na najwyższe piętro do milionera. Nie miała dla niego dobrych wieści. Miała na sobie czerwoną spódnice i białą koszule. Żakiet zostawiła u siebie. Jak zwykle jego osobistej sekretarki nie było przed jego biurem . Niedosłyszalnie zapukała, wchodząc do środka. Rozmawiał, przez telefon, ale gestem ręki kazał, jej zostać. Brunetka weszła, do środka zamykając, za sobą szklane drzwi. Usiadła, na jego skórzanej sofie totalnie się wyłączając. Nie docierała do niej przeprowadzona rozmowa.
- Chcą jak najszybciej podpisać umowę.- powiedział, gdy skończył.
- To zły pomysł.-musiała powiedzieć mu to delikatnie- Ona powoli upada.  Nie moją dużych zysków.
Podoła mu dokumenty, których nie powinna mieć , a jednak weszła w ich posiadanie.
Zaskoczony ciemnowłosy usiadł przy niej. Dokładnie im się przyglądając.
-Skąd je masz?- spytał nie mogąc uwierzyć własnym oczom.
- To nie istotne.-jej głos był spokojny, ale obawiała się, że może komuś o nich powiedzieć- Liczą się fakty i to, że moją prace tutaj skończyłam.
Może u Wayne skończyła, ale miejscowe władze liczą na nią. Jednak musi wracać do domu. Helena ponownie włożyła maskę. Ted ją pilnuje, a Olli się wścieka. Wyjechała bez słowa. Jej tata i siostra się martwią.
- Naprawdę chcesz wracać? - spytał odkładając papiery- Gotham cie potrzebuje.
- Tak jak Starling City. - ona też ich polubiła, ale ma własne życie- Twoje miasto ma stróżów, których nie trzeba pilnować.
Szatyn z zaciekawieniem uniósł jedną brew.
- Po mimo tego. Nie mamy osoby, która postawi się tym zbiorą.-powiedział wiedząc, że ta rozmowa prowadzi donikąd.
Córka Kapitana policji nienawidzi jak ludzie grają tą kartą. Ona jest jedna, a są dwa miasta. Na dodatek wciąż przychodzą do niej dziwne wiadomości.
- Bruce...-powiedziała podchodząc do okna.
- Ok. Choć podwiozę cię do sądu.- oboje wiedzieli do czego doprowadziła by dalsza rozmowa.
***
To był dla Laurel ciężki dzień. Firma jej przyjaciela. Rozprawy. Ledwie wiązała koniec z końcem. Codziennie musiała czytać po kilka akt. Szukać luk i przygotować sobie linie ataku. Władze miasta dały jej status prokuratora. Jeszcze musiała znaleźć brudne interesy firmy. Co już jej się udało. Jeden obowiązek z głowy.
Nie poszła dziś z Dickiem do garażu popracować nad motorem. Gdy wróciła do rezydencji. Była już noc. Domownicy byli tak mili i zaczekali na nią z kolacja. Po, której ona od razu oddała się do pokoju by położyć się spać. W cały domu szybko zapanowała cisza tylko zegar nie pozwalał jej zasnąć. Przewracała się z boku na bok. Przyciskała poduszkę do uszu, ale nic nie działało. Po cichutku wstała z łóżku prezentując w całej okazałości swoją piżamę. Zielone, damskie bokserki oraz zieloną bluzkę z krótkim rękawkiem, na której znajdowała się strzała. Wzięła swój telefon z szafki nocnej i wyszła na korytarz.
,,Czemu ten głupi zagra musi znajdować się tak blisko mojego pokoju."- pomyślała.
Słysząc czyjeś kroki jej instynkt kazał,  jej schować się i tak zrobiłam. Mając na oku zegar. Z cienia korytarza wyłonił się Alfred z latarką. Przestawił wskazówki przez co zegar zaczął głośniej chodzić. Po czym zniknął w najbliższym Pokoju. Laurel wyszła z ukrycia, w momencie kiedy usłyszała, melodie pianina, gdy ono ucichły, wskazówki wróciły na swoje miejsce. Z pokoju nie emanowało żadne światło. Zaciekawiona weszła do pokoju, w który nikogo nie było. Podeszła do pianina, które było całe ukorzone. Tylko na kilku klawiszach nie było kurzy.  Nacisnęła je, a wtedy ściana przy nim się odsunęła i ukazała winda. Weszła do niej z szybko bijącym sercem. Nic nie ruszają, pojechała w dół. Ktoś musi ją na oliwić.
Znalazła się w skalnej grocie. W niektórych wgłębieniach znajdowały się pochodnie. Chciała zawrócić, ale nie miała jak. Winda już pojechała do góry. Chcąc nie chcąc poszła przed siebie. Słysząc czyjeś głosy. W końcu doszła do oświetlonego pokoju, który okazał się hangarem. Nagle poczuła zapach chloroformu. Jej słuch ostatnio jakimś trafem bardziej się wyostrzył i zaczęła słyszeć skradających się ludzi. Instynktowne odwróciła się i uderzyła szybko z nadgarstka, ale ktoś inny podszedł do niej od tyłu przystawiając jej do ust i nosa chusteczkę. Chciała się szamotać, ale wiedziała, że to tylko przyśpieszy działanie. Powoli jej umysł stawał się przyćmiony, a obraz rozmazywać.

,,Czemu każdy milioner jakiego znam, musi mieć alter ego"- to była ostatnia rzecz jaka przyszła jej na myśl prze straceniem świadomości.

1 komentarz:

  1. Świetna puenta na zakończenie :D
    Nadrobiłam wszystkie zaległości i bardzo dobrze mi się czytało :3
    Bardzo dużo się działo, Laurel nie ma ani chwili wytchnienia :)

    OdpowiedzUsuń