piątek, 31 lipca 2015

Rozdział 18

,,Suk­ces nig­dy nie jest os­ta­teczny. Po­rażka nig­dy nie jest to­tal­na. Liczy się tyl­ko odwaga.''
Winston Churchill

Posiadłość Wayna była ogromna. Dwa razy większa od domu Olivera. Można było się w niej zgubić. Przemiły lokaj zaprowadził Laurel do jej sypialni. Walizka już tam na nią czekała.  Na pierwszy rzut oka pokój brunetki wydawał się zagracony, ale tak nie było. Duże łóżko z baldachimem stało pod ścianą.
-Kolacja jest o dziewiętnastej.-powiedział kierując się w stronę drzwi- Wcześniej jednak panicz Dick chciałby panią oprowadzić po posiadłości.
-Dziękuję.-powiedziała, gdy wychodził.
             Usiadła na łóżku, które najprawdopodobniej będzie tylko jej przez następne kilka tygodni jeśli się nie rozmyśli. Ściany były pomalowane na ciemny turkusowy kolor. Łóżko tak naprawdę znajdowało się w centrum pomieszczenia. Po jego prawej stronie.  Stała mała szafka nocna z jedną szufladą, znajdowała się również na  niej lampka.  Na biurko padały promienie słoneczne, które zdołały przedostać się przez firankę. Otworzyła okno balkonowe by do pokoju wpadło więcej świeżego powietrza, ale przy tym uderzyła się w udo o kąt biurka. Ted nie byłby tym faktem zachwycony. Ma przeciwko biurka stało komoda z ciemnego drewna tego samego, z którego była zrobiona szafka nocna. Chciała już usiąść i poczytać książkę, którą wzięła na tą podróż, ale rozległo się pukanie do drzwi . Trochę zmieszana podeszła otworzyć drzwi . Zazwyczaj ludzie wchodzą do niej bez pukania tylko mówią co od niej chcą.
-Gotowa pozwiedzać jedyny w swoim rodzaju zabytek?- spytał Dick stając przed nią-Podobnie jak dom twojego przyjaciela nasz można też nazwać muzeum.
             Imponowała  jej jego bezpośredniość, ale niepokoił też fakt, że tyle o niej wiedzą. Chłopak podobnie jak ona nie przebrał się.
-No, błagam cię jesteś byłą dziewczyną tego miliardera, który  jakimś cudem odnalazł się po pięciu latach . Nawet tu ta wieść dotarła. Tylko z tym małym wyjątkiem ,że tu bardziej ludzie interesowali się tobą.
Uśmiechnęła się do niego blado zastanawiając się czy słyszeli tutaj o Sarze. Jej siostrze. Na pewno nie znają prawdy
-Dobra czas na oprowadzanie.-powiedziała, gdy żartobliwie ujął ją pod depo.
Poprowadził na parter kamiennymi schodami i zaczął wycieczkę jak przystało od początku . W holu znajdowała się jedna rzeźba, która jak sam chłopak przyznał czasami choć nie powinna służyła mu jako wieszak. Poprowadził ją do jadalni, w której stał długi stół choć zazwyczaj jadały tu tylko dwie osoby. Tego spaceru nie można nazwać zwiedzaniem jest zbyt zabawnie.
Później poszli do sali, w której najczęściej odbywały się bale o imprezy charytatywne. O ciemnowłosego emanowała tak pozytywna energia, że gdy poprosił ją do tańca nie umiała mu odmówić. Czego wynikiem stało się parodiowanie dawnych tańców. Na pierwszym piętrze znajdowały się sypialnie. Ze schodów można było podziwiać przez duże witraże miasto.
Dom był zbudowany o udekorowany w stylu gotycki choć nie brakowało w nim nowoczesności. Na trzecim piętrze znajdowały się dzieła sztuki i wielka biblioteka do, której Laurel obiecała sobie wpaść.      
Dick  nie przywiązywał zbytnio uwagi do ich przedstawienia. Wrócił dopiero do życia, gdy wyszli na  dwór.
-Tu musimy się pośpieszyć.-powiedział, odwracając się w stronę brunetki, która szła dwa kroki za nim-Chyba nie chcemy żeby Alfres mnie udusił.
Na dworze panował już półmrok. Zrobiło się chłodniej. Liście unosiły się lekko na wietrze. Ciemnowłosy przyprowadził ją do kamiennego budynku, który okazał się garażem. Po drodze minęli fontannie.
-O to moje dziecko.-powiedział pokazując jej czarny motor.
Laurel zawsze ciągło do takich maszyn . Od razu jak go ujrzała płomyki w jej oczach rozświetliły się. Dotknęła kierownicy.
-Niech zgadnę. Nie wolno ci się do takich motorów zbliżać. -przeniosła wzrok na niego-Mnie też nie wolno było. Pewnego dnia postawiłem Bruca przed faktem dokonanym po prostu ,,pożyczyłem" od niego zabawkę. 
 ***
                Przyszedł czas kolacji, na którą przyszli z czerwonymi policzkami, których nabawili się podczas biegu. Na szczęście nie sapali. W międzyczasie do posiadłości przyszła dziewczyna.
-Barbaro poznaj Laurel. -Dick przedstawił je sobie- Laurel to jest Barbara moja przyjaciółka, a zaraz siostrzenica komisarza Gordona.
Dziewczyna miała piękne, gęste, długie rude włosy. Miała na sobie niebieską sukienkę w białe kropki.
Większość kolacji jedli w ciszy.
-Namyśliła się już pani?- spytał Bruce.
-Jak mówiłam takie sprawy to nie moja działka, ale jeśli będę w stanie pomóc to, to zrobię.-nie była pewna swojej decyzji, ale do odważnych  świat należy- Będę potrzebowała tylko paru informacji. Ile firma wydaje rocznie i czy pokrywa koszty zabaw Batmana.
Nagle wszyscy przestali jeść i spojrzeli na nią z lekkim niepokojem co od razu zauważyła.
-Rozumiem , że tęskni pani za swoim mścicielem. -powiedział po krótkiej chwi;o milioner- Arrow ? Prawda? Tak go nazywacie u siebie.
-Bardzo.-odpowiedziała, sarkastycznie śmiejąc się w duch-Nie poluje na bohaterów. Nie oceniam ich metod. To cel uświęca środki.  Kiedyś to robiłam i to był mój błąd.
Po wypowiedzenia tych słów  zauważyła  jak kąciki ust ponurego mężczyzny lekko unoszą się do góry.
                Reszta wieczoru  minęła spokojni i w przyjemnej atmosferze. Laurel  czuła się zmęczona długą podróżą. Grzecznie  pospieszyła i udała się do swojego pokoju. Jednak w drodze do niego jej uwagę przykuł zegar, który nie wskazywał godziny, a wahadło w nim chodziło i wydawał charakterystyczne dla zegarów.
***
Było już dawno po północy, gdy na ciemnym niebie Ghotam rozbłysnął symbol Batmana. Komisarz Gordon wzywa.  Jak zwykle czekał na bohatera miasta na dachu komisariatu. Miał na sobie ciemne spodnie i niebieską koszulę, na której znajdowała się kamizelka kuloodporna.
-O co znowu chodzi ?-spytał ochrypniętym głosem wychodząc z cienia.
-O to co zwykle tylko tym razem gangi postanowili zrobić sobie imprezę w Ghotam. –powiedział poprawiając okulary-Musimy złapać choć   część ludzi gangów. Choć jedną osobę z każdego .
Dla  tutejszej policji było to do czasu pojawienia się Batmana niemożliwe. Część była skorumpowana, a inni się bali. Powoli zaczynało podać ,ale tej dwójce to nie przeszkadzało
-Jesteś tylko człowiekiem. To nawet przerośnie ciebie.-ciągnął dalej swoją wypowiedź-  A po drugie, nasza prokuratura, adwokaci mogą być zastraszani.
-Tym się nie martw. –powiedział rzucając w jego  stronę teczkę, która upadła na dachu przy jego nogach, po czym zniknął w mroku nocy .
Nie musiał jej otwierać by dostać się do zdjęcia było do niej przypięte i przedstawiało młodą, piękną brunetkę uśmiechającą się promienie.
***

Tymczasem w Starling City  dwaj nowi bojownicy przemierzali miasto wyprzedzając  Arrow i jego team na każdy kroku .Posiadłość Wayna była ogromna. Dwa razy większa od domu Olivera. Można było się w niej zgubić. Przemiły lokaj zaprowadził Laurel do jej sypialni. Walizka już tam na nią czekała.  Na pierwszy rzut oka pokój brunetki wydawał się zagracony, ale tak nie było. Duże łóżko z baldachimem stało pod ścianą.
-Kolacja jest o dziewiętnastej.-powiedział kierując się w stronę drzwi- Wcześniej jednak panicz Dick chciałby panią oprowadzić po posiadłości. 
-Dziękuję.-powiedziała, gdy wychodził.
             Usiadła na łóżku, które najprawdopodobniej będzie tylko jej przez następne kilka tygodni jeśli się nie rozmyśli. Ściany były pomalowane na ciemny turkusowy kolor. Łóżko tak naprawdę znajdowało się w centrum pomieszczenia. Po jego prawej stronie.  Stała mała szafka nocna z jedną szufladą, znajdowała się również na  niej lampka.  Na biurko padały promienie słoneczne, które zdołały przedostać się przez firankę. Otworzyła okno balkonowe by do pokoju wpadło więcej świeżego powietrza, ale przy tym uderzyła się w udo o kąt biurka. Ted nie byłby tym faktem zachwycony. Ma przeciwko biurka stało komoda z ciemnego drewna tego samego, z którego była zrobiona szafka nocna. Chciała już usiąść i poczytać książkę, którą wzięła na tą podróż, ale rozległo się pukanie do drzwi . Trochę zmieszana podeszła otworzyć drzwi . Zazwyczaj ludzie wchodzą do niej bez pukania tylko mówią co od niej chcą.
-Gotowa pozwiedzać jedyny w swoim rodzaju zabytek?- spytał Dick stając przed nią-Podobnie jak dom twojego przyjaciela nasz można też nazwać muzeum.
             Imponowała  jej jego bezpośredniość, ale niepokoił też fakt, że tyle o niej wiedzą. Chłopak podobnie jak ona nie przebrał się.
-No, błagam cię jesteś byłą dziewczyną tego miliardera, który  jakimś cudem odnalazł się po pięciu latach . Nawet tu ta wieść dotarła. Tylko z tym małym wyjątkiem ,że tu bardziej ludzie interesowali się tobą.
Uśmiechnęła się do niego blado zastanawiając się czy słyszeli tutaj o Sarze. Jej siostrze. Na pewno nie znają prawdy
-Dobra czas na oprowadzanie.-powiedziała, gdy żartobliwie ujął ją pod depo.
Poprowadził na parter kamiennymi schodami i zaczął wycieczkę jak przystało od początku . W holu znajdowała się jedna rzeźba, która jak sam chłopak przyznał czasami choć nie powinna służyła mu jako wieszak. Poprowadził ją do jadalni, w której stał długi stół choć zazwyczaj jadały tu tylko dwie osoby. Tego spaceru nie można nazwać zwiedzaniem jest zbyt zabawnie.
Później poszli do sali, w której najczęściej odbywały się bale o imprezy charytatywne. O ciemnowłosego emanowała tak pozytywna energia, że gdy poprosił ją do tańca nie umiała mu odmówić. Czego wynikiem stało się parodiowanie dawnych tańców. Na pierwszym piętrze znajdowały się sypialnie. Ze schodów można było podziwiać przez duże witraże miasto.
Dom był zbudowany o udekorowany w stylu gotycki choć nie brakowało w nim nowoczesności. Na trzecim piętrze znajdowały się dzieła sztuki i wielka biblioteka do, której Laurel obiecała sobie wpaść.      
Dick  nie przywiązywał zbytnio uwagi do ich przedstawienia. Wrócił dopiero do życia, gdy wyszli na  dwór.
-Tu musimy się pośpieszyć.-powiedział, odwracając się w stronę brunetki, która szła dwa kroki za nim-Chyba nie chcemy żeby Alfred mnie udusił.
Na dworze panował już półmrok. Zrobiło się chłodniej. Liście unosiły się lekko na wietrze. Ciemnowłosy przyprowadził ją do kamiennego budynku, który okazał się garażem. Po drodze minęli fontannie.
-O to moje dziecko.-powiedział pokazując jej czarny motor.
Laurel zawsze ciągnęło  do takich maszyn . Od razu jak go ujrzała płomyki w jej oczach rozświetliły się. Dotknęła kierownicy.
-Niech zgadnę. Nie wolno ci się do takich motorów zbliżać. -przeniosła wzrok na niego-Mnie też nie wolno było. Pewnego dnia postawiłem Bruca przed faktem dokonanym po prostu ,,pożyczyłem" od niego zabawkę. 
 ***
                Przyszedł czas kolacji, na którą przyszli z czerwonymi policzkami, których nabawili się podczas biegu. Na szczęście nie sapali. W międzyczasie do posiadłości przyszła dziewczyna.
-Barbaro poznaj Laurel. -Dick przedstawił je sobie- Laurel to jest Barbara moja przyjaciółka, a zaraz siostrzenica komisarza Gordona.
Dziewczyna miała piękne, gęste, długie rude włosy. Miała na sobie niebieską sukienkę w białe kropki.
Większość kolacji jedli w ciszy.
-Namyśliła się już pani?- spytał Bruce.
-Jak mówiłam takie sprawy to nie moja działka, ale jeśli będę w stanie pomóc to, to zrobię.-nie była pewna swojej decyzji, ale do odważnych  świat należy- Będę potrzebowała tylko paru informacji. Ile firma wydaje rocznie i czy pokrywa koszty zabaw Batmana.
Nagle wszyscy przestali jeść i spojrzeli na nią z lekkim niepokojem co od razu zauważyła.
-Rozumiem , że tęskni pani za swoim mścicielem. -powiedział po krótkiej chwili milioner- Arrow ? Prawda? Tak go nazywacie u siebie.
-Bardzo.-odpowiedziała, sarkastycznie śmiejąc się w duch-Nie poluje na bohaterów. Nie oceniam ich metod. To cel uświęca środki.  Kiedyś to robiłam i to był mój błąd.
Po wypowiedzenia tych słów  zauważyła  jak kąciki ust ponurego mężczyzny lekko unoszą się do góry.
                Reszta wieczoru  minęła spokojni i w przyjemnej atmosferze. Laurel  czuła się zmęczona długą podróżą. Grzecznie  pospieszyła i udała się do swojego pokoju. Jednak w drodze do niego jej uwagę przykuł zegar, który nie wskazywał godziny, a wahadło w nim chodziło i wydawał charakterystyczne dla zegarów.
***
Było już dawno po północy, gdy na ciemnym niebie Ghotam rozbłysnął symbol Batmana. Komisarz Gordon wzywa.  Jak zwykle czekał na bohatera miasta na dachu komisariatu. Miał na sobie ciemne spodnie i niebieską koszulę, na której znajdowała się kamizelka kuloodporna.
-O co znowu chodzi ?-spytał ochrypniętym głosem wychodząc z cienia.
-O to co zwykle tylko tym razem gangi postanowili zrobić sobie imprezę w Ghotam. –powiedział poprawiając okulary-Musimy złapać choć   część ludzi gangów. Choć jedną osobę z każdego .
Dla  tutejszej policji było to do czasu pojawienia się Batmana niemożliwe. Część była skorumpowana, a inni się bali. Powoli zaczynało podać ,ale tej dwójce to nie przeszkadzało
-Jesteś tylko człowiekiem. To nawet przerośnie ciebie.-ciągnął dalej swoją wypowiedź-  A po drugie, nasza prokuratura, adwokaci mogą być zastraszani.
-Tym się nie martw. –powiedział rzucając w jego  stronę teczkę, która upadła na dachu przy jego nogach, po czym zniknął w mroku nocy .
Nie musiał jej otwierać by dostać się do zdjęcia było do niej przypięte i przedstawiało młodą, piękną brunetkę uśmiechającą się promienie.
***
Tymczasem w Starling City  dwaj nowi bojownicy przemierzali miasto wyprzedzając  Arrow i jego team na każdy kroku .