niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 6



Jak to możliwe ,że nikt z mieszkańców nie wiedział  co się działo z zaginioną kobietom  od dwóch dni trwały poszukiwanie ,lecz ani nie znaleziono ciała ani choć jednej oznaki ,że żyje  .Już lepiej gdyby zadzwonili porywacze i zażądali okupu . A tak to nawet nie wiadomo czy żyje .  W takim razie co się z nią działo ? Gdzie była ? Odpowiedź na te wszystkie pytania jest prosta przebywa w mieście oddalonym od Starling City o kilka kilometrów w Central City pod czujnym okiem ostatnich pracowników Star Lab i Flasha .A jednak jej komórki genetyczne wciąż się zmieniają .
 -Oliver zwolnij nie nadążam .- John ‘owi udało się odciągnąć jasnowłosego od całodobowych poszukiwań .
Biegali wokół parku ,który nagle bez wiedzy o tej jednej osobie stał się niczym , szarym , miejscem .  Czas zaczął się dłużyć z każdą minutą bez wieści . Zielone liście na drzewach kołysały się od wiatry . Zwiastowały pustkę i swego rodzaju żal na samego siebie .Huśtawki skrzypiały . Słychać było tylko w oddali płacz dziecka . Ludzie mijali się . Osoby ,które się kochały zaczęły się od siebie oddalać ,dlatego ,że każde z nich chciało się spełnić zawodowo .
- Oliver !-krzyknął Diggle stając . Nie miał już siły . Dobrze wiedział ,że w ten sposób Queen chce od tego uciec . Wie teraz jak czuła się Laurel gdy zaginął na morzu wraz z jej siostrą ,a później został uznany zmarłego . Tylko ona w tedy nosiła większy ciężar w sercu .
-Przepraszam .-powiedział podchodząc do przyjaciela Oliver –Nie mogę w to uwierzyć ,że szuka jej cała policja w mieście ,ja  Roy , ty i A.R.G.U.S , a po niej ani śladu . Nie jest mną ,żeby tak znikać .
-Pomyśl Oliver może chciała odpocząć od tego wszystkiego .-powiedział John –Ostatnio dużo pracowała i jeszcze złe relację ….
Nie do kończył ,bo w tym momencie do Olivera zadzwonił telefon . na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Felicity .
-Znaleźli jej telefon .-usłyszeli tylko w słuchawce – Był spalony …
   Jasne ściany w głównym laboratorium w Central City spowodowały ,że wzrok brunetki długo nie mógł się przystosować do panującego w pomieszczeniu światła . Wszystko w jej  organizmie wróciło do normy . I to się nie podobało Cisco ani Caitlin
Powoli wstała do pozycji siedzącej  rozglądając się  dokoła. Jej serce zabiło szybciej ,a oddech spowolnił . Spojrzała na swoje ciało była w krótkich szortach i biustonoszu. W dwóch dłoniach miała wbite dwa wenflony  . Do pierwszego miała podpiętą kroplówkę, a pod drugi miała wolną . Ześlizgnęła się z leżanki na ,której leżała i chciała stanąć ,ale nogi jej automatycznie zadygotały i upadła . Pociągając za sobą stojak do ,którego przypięta była kroplówka . Wszystko to upadło na podłogę z szarych płytek  z doniosłym brzękiem . Później zobaczyła tylko jasną smugę i stanął przed nią ciemnowłosy chłopak . Skądś go kojarzyła tylko nie mogła sobie przypomnieć skąd. Miał na sobie ciemno – granatową bluzę z napisem Starl Labs i jeans .
-Część jestem Barry Allen .-powiedział pomagając jej wstać  i kładąc ponownie na leżance .
-Laurel Lence –powiedziała wpatrując się w Barry’ego chcąc sobie przypomnieć jak się tu znalazła ,ale nic pustka tylko ciemność .
Do pomieszczenia weszły jeszcze trzy osoby . Kobieta i dwaj mężczyźni z czego jeden był na wózku .
-Doktor Wells .-powiedział podjeżdżając do łóżka by sprawdzić parametry .
Laurel już miała się przedstawić ,wciąż miała przydymienia i nie wiedziała czy może im ufać .
-Wiem kim jesteś .-ciągnął Wells ściągając okulary – I jesteś bardzo ciekawym przypadkiem . I to na pewno nie było Miriikurie .
Spotkała  się z tą nazwą nie raz ,nie dwa i raczej nie wróżyła nic dobrego wręcz przeciwnie . Przyglądała się jak nagle wszyscy zaczęli wokół niej chodzić podpinać ,odpinać różne rzeczy .  Dla niej czas zaczął się dłużyć ,więc miała wrażenie  jakby to trwało jeden dzień ,a minęło dopiero przed południe . Barry Allen gdzieś znikną z rana i pojawił się dopiero później z kawą i czymś do zjedzenia . Laurel nie mogła nic przełknąć . Miała wrażenie ,że jakby coś  włożyła do buzi nawet bez przełknięcia by to zwróciła .
-Wypuścicie mnie do domu prawda ?- spytała ,a wszyscy na nią spojrzeli jak na wariatkę.
-Tak, tylko musimy się upewnić ,że nic ci nie jest.-powiedziała Caitlin uśmiechając się  do niej – Może to potrwać kilka dni.
Kobiety zdążyły się już przez to pół dnia poznać . Wyglądało na to ,że miały te same upodobania gusty choć obie nie widziały czym dokładnie się zajmuje ta druga . Laurel była adwokatem , broniła ludzi ,ale przed tym musiała zdobyć dowody . Czasami lepsze niż te co miała policja . I tu rodzi się pytanie jak ona  to robiła ?
Ostrożnie wsuniętą ją do tuby ,która miała całą ją prześwietlić była lepsza od rentgenu z racji tego ,że wykrywała nie potrzebne  substancje określając ich temperaturę i z czego się składa. Na początku to co wstrzyknął jej napastnik było znalezione przez maszynę ,ale nie potrafiła rozpoznać składników . Teraz wyglądało to tak jakby w ogóle w jej organizmie nie znajdowała się to substancja.
      -Oliver jest napad na bank.-powiedziała Falicity gdy już  dotarli z biegów do kwatery .  
-A Roy nie może iść sam ?-powiedziała zmęczonym głosem –Ja bym porozmawiał z Kapitanem Lance .
Czuł na sobie spojrzenia wszystkich obecnych . Musiał założyć strój i jechać pod ten sklep wraz z Royem ,który trenował .
Szybko przebrali strój i założyli maskę . Wyjechali na ulicę na motorach i pognali w stronę  sklepu nie zważając na ograniczenia prędkości .
Ruch na drogach był dość duży . Kierowcy trąbili ,wyzywali ,ale motorem wszędzie się zmieści . Jeszcze na dodatek zapowiadało się ,że będzie  padać .
Ulice  w stronę sklepu już były oblężone przez policję i dziennikarzy ,ale i  tak złodziejom  udało się uciec  wchodząc  do opuszczonego budynku mieszkalnego . Jakoś nikomu z policji nie przyszło do głowy ,żeby tam szukać rabusiów .
-Udało się stary .-powiedział jeden ściągając maskę ,w tedy do pomieszczenia wpadła mała ,,bombka ‘’.Wydając dźwięk ,który wybił wszystkie okna jakie jeszcze znajdowały się w budynku . Doprowadzając mężczyzn do omdlenia . Widocznie nie wytrzymali tego dźwięku .  Za raz po tym jak dźwięk ucichnął pojawiła się kobieta w masce ,ciemnym gorsecie i czarnych spodniach . W ręce miała kij Boo . Nie musiała długo czekać po jakiś dwóch minutach . Pojawił się Arrow z Roy’em .
-Gdzie Laurel ?-było pierwszymi słowami jakie wypowiedziała .
Jej samo spojrzenie zabijało Olivera . Non stop ratuje ludzi ,a nie może znaleźć przyjaciółki . Widocznie poszukiwania musiały iść tak opornie ,że kapitan zadzwonił po wsparcie .

niedziela, 9 listopada 2014

Rozdział 5



Wydawało by się ,że już nikt i nic nie uratuje pannę Lancy . Właśnie wydawało by się ,ale w życiu nigdy nic nie wiadomo . Przecież nie tylko Arrow jest bohaterem . Są jeszcze inni . Nie trzeba mieć maski i walczyć z przestępczością . Można się poświęcić dla innych . Otworzyć jakąś fundacje lub po prostu przełożyć swoje dobro na potrzeby innych ,lecz tym razem uratował ją i bohater w masce .O dziwo napastnik nie zabrał jej niczego ,nikt go nie widział miał wolną rękę . Jakby próbował ją tylko nastraszyć . Substancja bardzo  docierała do jej serca i innych naczyń . Jej organizm wariował . Żyły wyszły na wiesz ,a z ust i uszu popłynęła krew . Jej klatka już się nie unosiła .
 Flash chciał porozmawiać z Arrow ma problemu w mieście ,ale on ,oni Felicity nie odbierali  od niego telefonów ,więc postanowił pobiegnąć do Diggle ‘ego od niego dowiedział się ,że jego przyjaciele są na kolacji .Właśnie wracał do Central City  gdy zauważył na jednej z uliczek leżącą postać . Nie widział Tej osoby zbyt wyraźnie z początku pomyślał ,że to jakiś alkoholik ,ale gdy podbiegł bliżej zauważył ,że to pani adwokat , o której tyle słyszał i  widział jej zdjęcie w posiadłości Queena. Jej serce biło tak wolno i  słabo  ,że nie dostrzegalnie i nie wyczuwalnie gołym okiem  . Tylko Barry mógł to do strzec . W szpitalu od razu uznali by ją za zmarłą i najprawdopodobniej w karcie pacjenta napisali by ,że przedawkowała jakieś leki . Zaniósł ją  do Central City gdzie w Starl Labs wraz z przyjaciółmi starał się dowiedzieć co się wydarzyło i co się jej stało przed jego przybyciem . Starali się  po prostu ą ją uratować . Jej organizm nie reagowała na nic .
Nie tylko dla Laurel ta noc była ciężka . Roy w każdej dziewczynie widział swoją Thea . Zastępował dziś Olivera , który swoją drogą był szczęśliwy. Tęsknił za siostrą ,ale już podejrzewał gdzie może być .  Roy zawsze chciał odkupić swoje czynny teraz ma do tego okazję . Każdy mu mówi ,żeby zapomniał o Thea ,ale on nie potrafi zbyt bardzo ją kocha . Zdaję sobie sprawę ,że ją okłamał i zawiódł . Zrobił by wszystko ,żeby ją odzyskać .
-Łuczniku  łatwo cię zaskoczy .-powiedział męski donośny głos . Roy szybko odwrócił się w stronę skąd dochodził głos .
Stałam przed nim wysoki mężczyzna z łukiem  . Ubrany był w czarne spodnie i czarną kurtkę , a z tyły miał kołczan ze strzałami . Roy zbytnio nie widział twarzy mężczyzny ,bo przysłoniła je czarna chusta .
-Wychowanek Olivera Queen ‘a a.k.a  Arrow. –powiedział na te słowa Roy spochmurniał w jego oczach pojawiła się rządza mordu . Do tej pory tylko nie liczni znali tożsamość Olivera i ja strzegli . Jeśli te wieści dojdą do prasy Oliver będzie skończony . Nie Arrow .
-Coś chłopcze taki sztywny .-złowrogi łucznik szydził z niego –Sprawdźmy cię w boju.
Mężczyzna tak szybko puścił pierwszą strzałę ,że Roy nawet nie zauważył kiedy napiął cięciwę . Zostało mu tylko zrobić unik .
-Kiepsko pokonał bym cię nawet bez łuku. –powiedział nic nie robiąc z tego ,że Roy napina łuk . Gdy wystrzelił strzałem przechylił się tylko w lewo .
-Kim jesteś ?-spytał Roy mając już dosyć wszystkiego .
-Twoim największym koszmarem .-powiedział zbliżając się do chłopaka –Wiem czego pragniesz .
-Nic nie wiesz o mnie . –powiedział Roy i rzucił się na niego .
Jednak jego przeciwnik odepchnął  go i wystrzeliwując strzałem w jego nogę przy gruntował    do drogi .
-Przekaż  Olivero’wi ,że ja jeszcze z nim nie skończyłem .-powiedział i bez słowa odszedł .
Chwilę mu zajęło za nim wyciągnął strzałę z ziemi . Noga go okropnie   bolała jakby ktoś zrobił mu niegłęboką ranę i posypał solą . Musiał zadzwonić po Johna by po niego przyjechał .
Trochę sobie na niego poczekał ,w tym czasie próbował wstawać ,ale na Marnę  za każdym razem upadał .Czemu on zawsze musi chodzić w takie zaułki ?
-Co się stało ?-spytał John gdy już opatrywał mu tą ranę –Nie wygląda to  dobrze .
-Pojawił się jakiś inny łucznik i on znał tożsamość Olivera . –powiedział chłopak na co czarnoskóry spojrzał mu w oczy .
-To nie był Meryl .-powiedział Roy podejrzewając o czym myśli teraz jego przyjaciel . Poznał bym go .
Pomógł  mu wejść do auta , poczym zawiózł go do kwatery . Przez całą drogę w aucie panowała cisza . Na zewnątrz panował półmrok tylko latarnie oświetlały Starling City . Światła w domach były zgaszone . Wszyscy powynosili się do pobliskich knajp . W końcu dojechali . Oliver i Felicity jeszcze nie wrócili ,więc on musiał  wyrwać się z domu i pomóc chłopakowi .
-Odpoczywaj i połóż się .-polecił mu Diggle , który nie mógł sobie z tą raną poradzić ,więc zadzwonił do A.R.G.U.S .
Amanda bez pośpiechu przysłała do nich swoich  ludzi . Czarnoskóra miała wysoką pozycję ,lecz teraz i jej coś zagraża . Dostaje pogróżki wracają do niej stare zdjęcia ,które zniszczyła i o ,których chciała zapomnieć jednak one powróciły jak bumerang .
-Mówimy Oliverowi całą prawdę  ?-spytał Roy gdy agenci A.R.G.U.S. sobie poszli .
-Całą Roy .-powiedział John zmęczony –Już  nie pamiętasz do czego prowadzą tajemnice .
Tajemnice jedna osoba je skrywa o dotyczą kilku osób . To nie jest sprawiedliwe ,ale co w naszych czasach jest .
Nastał ranek . Ulice miasta zaczęły się zapełniać ludźmi .  Słońce dopisywało . Zapowiadał się piękny dzień .  A zwłaszcza dla jednej jasnowłosej ,która postanowiła wyrwać się z treningów i misji by powrócić do rodzinnego domu .
Roy Harper zmierzał do parku gdzie miał się spotkać z Oliver’em , Felicy oraz John  . Niestety dojść w wyznaczone miejsce zajęło mu trochę dłużej niż by sobie tego życzył ,a wszystko przez świeżo założone szwy wczoraj . Musiał chodzić o kulach .
Jak się okazało na miejscu był pierwszy . Był wdzięczny Diggle ‘mu ,że odwiózł go wczoraj do domu . Wciąż zastanawiał się nad nowym łucznikiem w mieście .  Przynajmniej do czasu ,aż nie uświadomił sobie gdzie dokładnie przyszedł . A właściwie chodzi o miejsce . Rozejrzał się . Drzewa już w pełni rozkwitły . Usiadł   na ławce . Niegdyś w nocy siedział na niej z Theo . Gdy zawiał lekki wiatr różowe płatki wiśnie opadły ,a ciemnowłosy zatopił się w  wspomnieniu ów nocy .
Było piękna gwieździsta noc .  Thea położyła się na zielonej  ławce opierając  głowę o tors Roya  . Bez słowa wpatrywali się w gwiazdy. Nie potrzebowali słów ,pocałunków by ta chwila stała się magiczna i została w ich pamięci do końca życia .  Nagle dziewczyna się poderwała i spojrzała mu prosto w oczy .
-Roy ,Roy !-jego imię wyrwało go z wspomnienia .
-Tak , słucham .- powiedział  zmieszanym głosem .
Stał przed nim John  ubrany w strój do biegania . Im bliżej porody Lyla  tym więcej  trenuje . Pot lał mu się z czoła .
-Oliver i Felicy już idą .-powiedział siadać na ławcę by złapać oddech . Młody łucznik przysiadł się do niego – O czym myślałeś ?
- O starych dziejach .-powiedział bez ogródek – One chyba już nigdy nie wrócą .
Ciemnoskóry już miał coś powiedzieć ,ale na miejsce dotarł Oliver z Felicy oboje byli uśmiechnięci od ucha do ucha .
-Spóźnieni dziesięć  minut.-powiedział John patrząc na zegarek –Jeszcze wam się to nie zdarzyło .
- W takim razie gdzie Laurel ?-spytał Roy ,który dopiero teraz sobie zdał sprawę ,że nie ma jeszcze z nimi pani adwokat co było dziwne .
Oliver bez słowa wyciągnął swój telefon i wybił numer do przyjaciółki ,lecz włączyła się poczta głosowa .