Wydawało by się ,że już nikt i nic nie uratuje pannę Lancy .
Właśnie wydawało by się ,ale w życiu nigdy nic nie wiadomo . Przecież nie tylko
Arrow jest bohaterem . Są jeszcze inni . Nie trzeba mieć maski i walczyć z
przestępczością . Można się poświęcić dla innych . Otworzyć jakąś fundacje lub
po prostu przełożyć swoje dobro na potrzeby innych ,lecz tym razem uratował ją
i bohater w masce .O dziwo napastnik nie zabrał jej niczego ,nikt go nie
widział miał wolną rękę . Jakby próbował ją tylko nastraszyć . Substancja
bardzo docierała do jej serca i innych
naczyń . Jej organizm wariował . Żyły wyszły na wiesz ,a z ust i uszu popłynęła
krew . Jej klatka już się nie unosiła .
Flash chciał
porozmawiać z Arrow ma problemu w mieście ,ale on ,oni Felicity nie
odbierali od niego telefonów ,więc
postanowił pobiegnąć do Diggle ‘ego od niego dowiedział się ,że jego
przyjaciele są na kolacji .Właśnie wracał do Central City gdy zauważył na jednej z uliczek leżącą
postać . Nie widział Tej osoby zbyt wyraźnie z początku pomyślał ,że to jakiś
alkoholik ,ale gdy podbiegł bliżej zauważył ,że to pani adwokat , o której tyle
słyszał i widział jej zdjęcie w
posiadłości Queena. Jej serce biło tak wolno i
słabo ,że nie dostrzegalnie i nie
wyczuwalnie gołym okiem . Tylko Barry
mógł to do strzec . W szpitalu od razu uznali by ją za zmarłą i
najprawdopodobniej w karcie pacjenta napisali by ,że przedawkowała jakieś leki
. Zaniósł ją do Central City gdzie w
Starl Labs wraz z przyjaciółmi starał się dowiedzieć co się wydarzyło i co się
jej stało przed jego przybyciem . Starali się po prostu ą ją uratować . Jej organizm nie
reagowała na nic .
Nie tylko dla Laurel ta noc była ciężka . Roy w każdej
dziewczynie widział swoją Thea . Zastępował dziś Olivera , który swoją drogą
był szczęśliwy. Tęsknił za siostrą ,ale już podejrzewał gdzie może być . Roy zawsze chciał odkupić swoje czynny teraz
ma do tego okazję . Każdy mu mówi ,żeby zapomniał o Thea ,ale on nie potrafi
zbyt bardzo ją kocha . Zdaję sobie sprawę ,że ją okłamał i zawiódł . Zrobił by
wszystko ,żeby ją odzyskać .
-Łuczniku łatwo cię
zaskoczy .-powiedział męski donośny głos . Roy szybko odwrócił się w stronę
skąd dochodził głos .
Stałam przed nim wysoki mężczyzna
z łukiem . Ubrany był w czarne spodnie i
czarną kurtkę , a z tyły miał kołczan ze strzałami . Roy zbytnio nie widział
twarzy mężczyzny ,bo przysłoniła je czarna chusta .
-Wychowanek Olivera Queen ‘a a.k.a
Arrow. –powiedział na te słowa Roy
spochmurniał w jego oczach pojawiła się rządza mordu . Do tej pory tylko nie
liczni znali tożsamość Olivera i ja strzegli . Jeśli te wieści dojdą do prasy
Oliver będzie skończony . Nie Arrow .
-Coś chłopcze taki sztywny
.-złowrogi łucznik szydził z niego –Sprawdźmy cię w boju.
Mężczyzna tak szybko puścił
pierwszą strzałę ,że Roy nawet nie zauważył kiedy napiął cięciwę . Zostało mu
tylko zrobić unik .
-Kiepsko pokonał bym cię nawet bez
łuku. –powiedział nic nie robiąc z tego ,że Roy napina łuk . Gdy wystrzelił
strzałem przechylił się tylko w lewo .
-Kim jesteś ?-spytał Roy mając już
dosyć wszystkiego .
-Twoim największym koszmarem
.-powiedział zbliżając się do chłopaka –Wiem czego pragniesz .
-Nic nie wiesz o mnie .
–powiedział Roy i rzucił się na niego .
Jednak jego przeciwnik
odepchnął go i wystrzeliwując strzałem w
jego nogę przy gruntował ją do drogi .
-Przekaż Olivero’wi ,że ja jeszcze z nim nie
skończyłem .-powiedział i bez słowa odszedł .
Chwilę mu zajęło za nim wyciągnął
strzałę z ziemi . Noga go okropnie bolała jakby ktoś zrobił mu niegłęboką ranę i
posypał solą . Musiał zadzwonić po Johna by po niego przyjechał .
Trochę sobie na niego poczekał ,w
tym czasie próbował wstawać ,ale na Marnę
za każdym razem upadał .Czemu on zawsze musi chodzić w takie zaułki ?
-Co się stało ?-spytał John gdy
już opatrywał mu tą ranę –Nie wygląda to
dobrze .
-Pojawił się jakiś inny łucznik i
on znał tożsamość Olivera . –powiedział chłopak na co czarnoskóry spojrzał mu w
oczy .
-To nie był Meryl .-powiedział Roy
podejrzewając o czym myśli teraz jego przyjaciel . Poznał bym go .
Pomógł mu wejść do auta , poczym zawiózł go do
kwatery . Przez całą drogę w aucie panowała cisza . Na zewnątrz panował półmrok
tylko latarnie oświetlały Starling City . Światła w domach były zgaszone .
Wszyscy powynosili się do pobliskich knajp . W końcu dojechali . Oliver i
Felicity jeszcze nie wrócili ,więc on musiał
wyrwać się z domu i pomóc chłopakowi .
-Odpoczywaj i połóż się .-polecił
mu Diggle , który nie mógł sobie z tą raną poradzić ,więc zadzwonił do
A.R.G.U.S .
Amanda bez pośpiechu przysłała do
nich swoich ludzi . Czarnoskóra miała
wysoką pozycję ,lecz teraz i jej coś zagraża . Dostaje pogróżki wracają do niej
stare zdjęcia ,które zniszczyła i o ,których chciała zapomnieć jednak one
powróciły jak bumerang .
-Mówimy Oliverowi całą prawdę ?-spytał Roy gdy agenci A.R.G.U.S. sobie
poszli .
-Całą Roy .-powiedział John
zmęczony –Już nie pamiętasz do czego
prowadzą tajemnice .
Tajemnice jedna osoba je skrywa o
dotyczą kilku osób . To nie jest sprawiedliwe ,ale co w naszych czasach jest .
Nastał ranek . Ulice miasta
zaczęły się zapełniać ludźmi . Słońce
dopisywało . Zapowiadał się piękny dzień .
A zwłaszcza dla jednej jasnowłosej ,która postanowiła wyrwać się z
treningów i misji by powrócić do rodzinnego domu .
Roy Harper zmierzał do parku gdzie
miał się spotkać z Oliver’em , Felicy oraz John
. Niestety dojść w wyznaczone miejsce zajęło mu trochę dłużej niż by
sobie tego życzył ,a wszystko przez świeżo założone szwy wczoraj . Musiał chodzić
o kulach .
Jak się okazało na miejscu był
pierwszy . Był wdzięczny Diggle ‘mu ,że odwiózł go wczoraj do domu . Wciąż
zastanawiał się nad nowym łucznikiem w mieście . Przynajmniej do czasu ,aż nie uświadomił sobie
gdzie dokładnie przyszedł . A właściwie chodzi o miejsce . Rozejrzał się .
Drzewa już w pełni rozkwitły . Usiadł na ławce . Niegdyś w nocy siedział na niej z Theo
. Gdy zawiał lekki wiatr różowe płatki wiśnie opadły ,a ciemnowłosy zatopił się
w wspomnieniu ów nocy .
Było piękna gwieździsta noc . Thea położyła się na zielonej ławce opierając głowę o tors Roya . Bez słowa wpatrywali się w gwiazdy. Nie
potrzebowali słów ,pocałunków by ta chwila stała się magiczna i została w ich
pamięci do końca życia . Nagle
dziewczyna się poderwała i spojrzała mu prosto w oczy .
-Roy ,Roy !-jego imię wyrwało go z
wspomnienia .
-Tak , słucham .- powiedział zmieszanym głosem .
Stał przed nim John ubrany w strój do biegania . Im bliżej porody
Lyla tym więcej trenuje . Pot lał mu się
z czoła .
-Oliver i Felicy już idą
.-powiedział siadać na ławcę by złapać oddech . Młody łucznik przysiadł się do
niego – O czym myślałeś ?
- O starych dziejach .-powiedział
bez ogródek – One chyba już nigdy nie wrócą .
Ciemnoskóry już miał coś
powiedzieć ,ale na miejsce dotarł Oliver z Felicy oboje byli uśmiechnięci od
ucha do ucha .
-Spóźnieni dziesięć minut.-powiedział John patrząc na zegarek –Jeszcze
wam się to nie zdarzyło .
- W takim razie gdzie Laurel ?-spytał
Roy ,który dopiero teraz sobie zdał sprawę ,że nie ma jeszcze z nimi pani
adwokat co było dziwne .
Oliver bez słowa wyciągnął swój
telefon i wybił numer do przyjaciółki ,lecz włączyła się poczta głosowa .
o rany Laurel i Flash sie znaja? podoba mi sie to :-) ale co z Laurel sie dzieje? czekam na nastepny :-)
OdpowiedzUsuńJeszcze się nie znają :D Cieszę się. Dowiesz się w kolejnym rozdziale .
Usuń