sobota, 3 października 2015

Rozdział 25 ,,Kłótnia''

                 

,,Gdy już ot­wierasz cząstkę siebie bar­dzo blis­kiej oso­bie, to ona właśnie wte­dy zaczy­na Cię tak bar­dzo ranić.''
                   Laurel miała pecha w szczęściu. Kancelaria adwokacka jak i prokuratura,  w której pracowała narzuciła jej nie dość, że swoją papierkową robotę. To jeszcze jej kolegów. Zmęczona i niewyspana pisała teraz jak lekarz. Niedbale i szybko. Odkąd odkryła brak teczki była nieobecna jej myśli były tylko przy tej sprawie. Już zadzwoniła do kogo trzeba.
- Nie usypiaj.- powiedziała Helena stawiając przed nią gorącą kawę- Co cię tak rozprasza? Jesteś tu prawie dwa tygodnie, a ja nic nie wiem.
Trochę głupio wyszło, ponieważ przegadały całą noc dzień po powrocie. Laurel podniosła głowę znad papierów . Jej wzrok padł na jej przyjaciółkę.
- Pogadamy dzisiaj przy ciepłym kakao.-odpowiedziała popijając kawę- Oj dużo się działo w Gotham.
- Mówisz o mnie?- spytał Clark stając w drzwiach.
Miał na sobie białą koszule i czerwony krawat oraz spodnie od garnituru. Na jego szyi był zawieszony aparat.  Gdzieś podział okulary.
- Clark co ty tu robisz ?- podeszła by uściskać przyjaciela.
- Przybyłem na przeszpiegi.- puścił do niej oczko- A tak na serio przyjechałem na przeszpiegi.
Nie musiał nic więcej mówić wiedziała dokładnie do jakiego tematu go przysłali, ale wiedziała też, że chciał sprawić czy powtórzył się atak.
Helena stała za nią jak cień z założony rękami.
- Heleno to jest Clark.-zwróciła się do niej prawniczka- Clark poznaj Helenę. Idziemy coś zjeść.
              Poszła po swój płaszcz i wypchnęła ich z gabinetu. Na dworze było bardzo zimno, więc na chodnikach prócz nich nie było nikogo. Większość siedziała w ciepłych samochodach, ale i zdarzali się ludzie, którzy poukrywali się między budynkami. Biedni nie mający gdzie się schronić.
- Wszystkim nie zapewnisz dachu nad głową.- powiedział widząc jak wpatruje się w tych ludzi- Bruce cię posłuchał i już im pomaga, ale i tak to za mało.
- Przynajmniej budek powstanie w połowie listopada.- odparła spoglądając na Helenę.
- Tylko w Gotham powstanie.- ciągnął dalej dyskusję- Co z innymi miastami?
Na to pytanie nie mogła odpowiedzieć. Szli wolnym krokiem myśląc już o posiłku. Helena  pisała, na telefonie uważnie przysłuchując się ich wymianie zdań, gdy nagle zadzwonił telefon ciemnowłosego.
- Praca.- powiedział patrząc na ekran- Muszę lecieć.
- Do zobaczenie.- rzuciła za nim Laurel.
- No to idziemy we dwie.- w końcu odezwała się Helena biorąc ją pod depo.
- Wiem, że pisałaś do Teda .- odparła szatynka z uśmiechem.
Mała kawiarenka do, której szli była już nie daleko. Pewnie i tak Clark czułby nie dosyt po cieście, ale one lubiły tam przesiadywać i rozmawiać.
Co prawda była bardzo mała, ale przytulna. Klienci zatapiali się w kremowych fotelach i delektowali smakiem, który rozpływał się w ustach.
                         Usiadły tam gdzie  zwykle. Przy oknie, które sów widok miał skierowany na piękną naturę.
- Muszę znowu zacząć biegać z Tedem.- powiedziała Laurel jak ciemnowłosa opowiedziała o tym jak wkurzają Olivera.
Chwile potem do kawiarenki wszedł Ted.
- Wy naprawdę zapomniałyście.- powiedział ścigając brwi- Miałyście pomóc Queenowi przy przeprowadzce.
Zaskoczone spojrzały na siebie.
***
              W trójkę wpadli do dawnej posiadłości rodziny Queen'ów z rumieńcami na twarzy. Automatycznie wszyscy odwrócili wzrok w ich stronę, a Oliver oderwał się od Felicity. Layla miała już widoczniejszy brzuch, a Diggly uśmiechnął się pod nosem .
- Przepraszam za spóźnienie.- odezwała się pierwsza Helena- Na śmierć zapomniałyśmy, ale jesteśmy i to z dodatkową parą rąk do pomocy.
Twarz Olivera stężała. widząc za nim ciemnowłosego.
- Laurel możesz na słówko? -  spytał pokazując gestem głowy piętro.
           Zaskoczona Laurel poszła za nim do jego dawnego pokoju. W domu nic się nie zmieniło. Wszędzie był kurz, a obrazy były przykryte folią.
- Co on tutaj robi ? - spytał, gdy drzwi zamknęły się z cichy zgrzytem.
- Przypomniał nam o tym i przyszedł pomóc.- powiedziała opanowanym głosem, ale wrzało w niej.
- Nie podoba mi się to, że jest tak blisko ciebie.- ciągnął dalej.
Laurel z każdym kolejnym jego słowem chciała wydrapać mu oczy. Ledwie trzymała nerwy na wodzy. Jej dłonie zacisnęły się w pięści.
- Ty możesz układać sobie życie, A JA NIE MOGĘ.- jej oczy powoli zachodziły, łzami powiedziała to celowo by go dobić, a i tak nic nie było między nią, a Tedem.
- To nie tak.- zaczął Oliver.
- A jak?- w jej głosie dało wyczuć się nienawiść.
Oliver przez długi czas bił się z myślami, ale nie mógł tego powiedzieć na głos.
W końcu szatynka się wkurzyła i miała już wyjść, gdy złapał ją za ramie. Przez dłuższy czas wpatrywali się sobie w oczy, ale po długiej chwili wyrwała się z jego uścisku.
               Kiedy wychodziła z domu czuła na sobie wzrok wszystkich. Roy i Thea zdążyli już przyjść, a Ted trzymał w ręce jakiś karton.
Cały czas w drodze do domu słyszała za sobą ich kroki.

4 komentarze:

  1. Widać że Oliver dalej ma sentyment do Laurel... Stara miłość nie rdzewieje :D Sprawiasz, że polubiłabym nawet tę parę ^^

    Powróciłam dziś do "żywych" na bloggerze i znajdziesz u mnie nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma, ma i nie raz będzie siebie za to nienawidził.
      Ojej. Miło mi to czytać.

      Usuń
  2. NARESZCIE MOGĘ SKOMENTOWAĆ!
    Nie mogłam nic komentować i totalnie idk czemu, ale cały czas jestem i czytam :D
    Ale się trochę gubię, więc pliska mogłabyś mi podsyłać na pw na fb, że jest nowy rozdział? Ze wszystkich blogów ^^

    Jejku jak ja kocham Olivera!
    Rozdział przecudny! :D
    Czekam na następny z niecierpliwością.

    ~ Julie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to czasami jest z bloggerem,
      Mogę pisać :D

      Ja go akurat w serialu ,,Arrow'' nie lubię, ale w komiksach i innych serialach gdzie się pojawił już tak.

      Usuń