Paulo Coelho
Nie wyglądało to dobrze. Po co, aż tu za nią przyjechał. Czy nie wystarczy mu już jedno zniszczone miasto. Laurel jako jedyna została wpuszczona na miejsce zbrodni. Co nie podobało się nikomu z miasta. I tak już wie więcej niż powinna.
- Poproszę żeby przydzieli ci do tej sprawy.- powiedział mężczyzna zbierając swoje rzeczy.- Mam nadzieję, że nie skończy się to tak jak siedem lat temu.
Helena szła przy nich w ciszy. Uważnie przysłuchując się ich wymianie zdań, z której nie mogła nic zrozumieć.
Natomiast Laurel myślała jak zająć, czymś swoją przyjaciółkę widząc, że Jake chce jej coś powiedzieć.
W trójkę podeszli do czarnego terenowego auta z przyciemnionymi szybami. Jake rzucił swoją marynarkę na tylne siedzenie auta, na których brunetka dostrzegła tylko stertę papierów i pudełko pizzy.
- Laurel musimy już iść.- powiedziała chcąc ją odciągnąć od tej sprawy.- Nie chcę znowu siedzieć w biurze do północy.
Czuła jak jej zielone oczy przenikają jej dusze. Nie lubi, gdy córka kapitana policji angażuje się w sprawy, o których nikt w mieście nie ma pojęcia.
Najpierw wyjechała do Gotham, z którego nie wróciła już taka sama, a teraz to.
- I tak dzisiaj mamy tylko przeglądać akta.-rzekła w odpowiedzi, a jej źrenice się rozszerzyły. - O BOŻE NA ŚMIERĆ ZAPOMNIAŁAM! Zapomniałam zabrać akta z archiwum i w papierach mamy luki.
Ciemnowłosej chciało się śmiać, ale się powstrzymała. Wpatrywała się w przerażoną zielonooką.
- Heleno pójdziesz do biura.- powiedziała odwracając się w jego stronę. - Jake podwieziesz mnie?
Mężczyzna czując podejrzliwe spojrzenie spojrzenie przez chwilę się wahał po czym przytaknął nie odzywając się ani słowem.
Z ciemnych chmur, które już od dłuższego czasu straszyły mieszkańców zaczął padać deszcz.
Laurel przytuliła Helenę na dowiedzenia. Nie wsiedli od razu do auta obserwowali jak idzie w deszczu.
- Mógłby ją, któryś z agentów zawieść.- powiedział otwierając jej drzwi.- A tak poza tym świetnie grałaś.
Szatynka rozsiadła się wygodnie na ciemnej tapicerce. Wzdychając. Nie tak to miało wyglądać.
- Co masz?- spytała unikając jego spojrzenia.
- Znaleźliśmy jego kryjówkę. -rzekł, a w jego głosie dało się wyczuć nutkę bólu. - Byłem z moim oddziałem w drodze, gdy zatrzymała mnie pewna poćwiartowana kobieta. On nie działa sam. Ma swoje pionki.
Dalszą drogę przejechali w milczeniu. Laurel obserwowała przez przyciemniane szyby mijających ich ludzi na szczęście oni nie mogli jej dostrzec.
Nie podobało jej się natomiast to, że w bocznym lusterku cały czas wiedziała samochód podobny do tego, którym Diggle się porusza na patrolach, tylko ten nie ma lewych tablic rejestracyjnych.
- Spokojnie zgubimy go.- powiedział przerywając głuchą ciszę.
Szatynka nie mogła już się na niczym innym skupić. Wpatrywała się tylko w czarny samochód jadący za nimi. Z jednej strony obawiała się, że go jednak nie zgubią, a z drugiej odwróciła myśli od tego całego zamieszania.
Nagle niebieski garbus zajechał oczom Olivera drogę i nie mógł go wyminąć
***
Na miejscu powinny być tylko trzy osoby, a praktycznie nie można było przejść. Służby specjalne już rozłożyły swój sprzęt.- Co tu się dzieje ?- spytał Jake pierwszy wysiadając z auta.
- Sami zobaczcie.- odpowiedziała jednak kobieta, która zabezpieczała zakrwawiony nóż.
Laurel stara się nie zwracać na siebie uwagę, ale na nic jej się to zdało. Czuła na sobie spojrzenie każdej osoby obok, której przechodziła.
Budynek, w którym się ukrył był przeznaczony do rozróbki. Wybite szyby, dziury w ścinach na każdym kroku. I jeszcze panujący w pomieszczeniach smród.
- Mam nadzieję,że nie jesteście przewrażliwieni.- powiedział mężczyzna stojący w progu.
Laurel weszła pierwsza. Widok, który zobaczyła nie spowodował u niej odruchów wymiotnych czy coś w tym rodzaju. Patrzyła na trzy ciała wiszące. Ich oczy były wypalone, a na klatkach mieli wyryte nożem litery, które układały się w wyrazy ,, Zniszczę was.''
Trochę krótki ten rozdział ;) Czekam na ciąg dalszy i jakieś wyjaśnienia zagadki ^^
OdpowiedzUsuńArrow Olicity