środa, 27 lipca 2016

Rozdział 37 ,,Pozory.''

..Zawsze trzeba spodziewać się czegoś więcej niż to, co widzimy na pierwszy rzut oka – znacznie więcej.''
 Victoria Aveyard 







Laurel nie lubi opowiadać o swojej przeszłości podobnie jak Oliver o wyspie i pięciu latach w czasie, których jego rodzina myślała, że nie żyje. W przeciwieństwie do niego szatynka wie, że nadszedł już czas kiedy to musi się z kimś podzielić swoją  historią z kilku powodu. Przede wszystkim dlatego, że już nie chce więcej ofiar i gdyby sytuacja przyjęła niespodziewany obrót sprawy ktoś musiałbym zakończyć za nią to co zaczęło się wiele lat temu. Nie może  już udawać, że o wielu rzeczach nie wie i nie widzi oczywistych rzeczy. Przez trzy ostatnie lata na zbyt wiele rzeczy przymykała oko. Na zbyt wiele pozwalała swojej siostrze i Oliverowi. To oni zwrócili jego uwagę swoim samozwańczym zachowaniem i nazwiskami, które na pewno skojarzył z jej osobą.
W drodze powrotnej do domu parę razy zatoczyli koło.  Nie chcieli rozmawiać przy Dicku. Jest jeszcze młody i zdąży nasłuchać się okropnych historii, a Helena miała już swoje życie, problemy i nie potrzebowała kolejnego wroga.
- Czemu nie powiedziałaś tego komuś wcześniej? - Spytał zaskoczony tym co usłyszał.
- Myślę, że znasz na to pytanie odpowiedź.- Jej głos był nieprzenikliwy.- Musisz mi pomóc, a wiem, że mój pomysł niezbyt przypadnie ci gustu, ale raczej nie masz wyboru.
Nawet na niego nie spojrzała tylko wbiła wzrok  w już ciemne niebo, na którym dzisiaj nie było ani jednej gwiazdy czy nieba i ponownie przemówiła już z ciszonym głosem.
***
            Oliver  i reszta bliskich przyjaciół martwili się  swoją ulubioną prawniczkę. Głowili się, co się dzieje w jej życiu  i choć dla zwykłej osoby z ulicy prowadziło, ona to samo monotonne życie jakie miała przed wyjazdem, do Gotham. Może teraz tylko rzadziej się uśmiechała, a ludzi to  nie dziwiło.  tłumaczyli to sobie żałobą po stracie bliskiego przyjaciele, o którym nikt wcześniej nie słyszał.
Queen chciał pozostać sam. Na początku jego działalności jako mściciela nie byłoby to takie trudne, zacząłby ćwiczyć i myśli same by od niego odeszły. ale teraz w kryjówce jest Felicity, Diggle i Roy, który z każdym kolejnym dniem stawał się coraz lepszym łucznikiem. To napawało go dumo o to pomógł zagubionemu dzieciakowi w wielkim świecie i nie stworzył z niego maszyny do zabijania wręcz przeciwnie.
Wyłączył komunikator nie martwiąc się, że ktoś nie dostanie pomocy i ruszył w miasto do biedniejszej ulicy. Pomóc tym, którzy nie mają czasu zadzwonić na policję. Nie mają czym zadzwonić.
Obserwując tak miasto z budynków i  ludzi zatęsknił trochę za normalnym życiem, ale widział, że wielu na nim polega.
***
             Nyssa nie opuściła miasta jak większość osób sądziła. Nie mogła  się pogodzić z tym co dzieje się  z Sarą, która nie zawahała się, skrzywdzić siostry. Jej ojciec miał srogi kodeks, ale jej ukochana potrafiła się go wyrzec kiedy chodziło o bliską osobę lub niesprawiedliwość. Była zabójczynią, ale nigdy  do tej pory nie przelała krwi niewinnej osoby. Siedziała w kawiarni na dworze, którą niegdyś odwiedziła z Laurel i mieszała swoją czarną kawę z mlekiem. Obrana w ciemne jeans, zimowe  buty, fioletowy zimowy płaszcz i niebieską czapkę. Wpatrywała się w ludzi, którzy przechodzi obok obładowani prezentami dla bliskich na święta. Śnieg lekko padał. Wielu ślizgało się na lodzie. Często tracili równowagę. Nie widziała w nich potworów, ale życie nauczyło ją już, że za fasadę słodkiej i niewinnej twarzy może się kryć prawdziwe zło. W końcu kto podejrzewałby Sarę Lance o należenie do grypy zabójców. Piękną blondynkę o niebieskich oczach, której włosy lekko falują w dzień kiedy ich nie rozczesze  i niebiańskich uśmiechu. Nikt...
           Helena siedziała na skórzanej kanapie w pokoju starając się czytać książkę, ale  nie potrafiła się na niej skupić. Myślami dalej była przy wielu osobach. Dostała drugą szanse by zmienić siebie i świat. Robiła to, ale  wewnątrz czuła niepokój, który nie dawał jej  spokoju. Przed nią n ławie leża kubek z gorącą czekoladą  i akta Laurel, których wcześniej nie widziała i na pewno nie miała teraz jakiejś sprawy. Ciekawość narastała w niej z każda chwilą.
- Może przeczytamy i jej nie powiemy? - Spytał chłopak, który znienacka  pojawił się w pokoju.
Miał na sobie czarny t-shirt z białym krukiem i jeans. Po ich mieszkaniu chodził na bosaka.
- Zapomnij.- Odpowiedziała mu stanowczo.- Jak jesteś taki ciekawy spytaj się nad czym teraz  pracuje, ale szczegółów na pewno nie usłyszysz są tajne.
Chwilę stał jeszcze  w progu po czym zniknął w pokoju gościnnym. Brunetka jeszcze raz spojrzała na akta i wróciła do lektury. Zdając sobie sprawę, że jej współlokatorka dawno powinna już wrócić do domu.
***
        Siłownia już dawno była zamknięta, ale Ted dalej trenował w kącie. Większość świateł w budynku było pogaszonych. Pot lał mu się już z czoła, ale dalej uderzał w worek. Jego koszulka dawno temu wylądowała w kącie. Z każdym kolejnym ciosem wyprowadzał coraz szybciej uderzenia. Nie mógł uwierzyć w co się wpakował. Nie widzi wyjścia z tej sytuacji. Odwrócił się instynktownie kiedy usłyszał otwierające się drzwi.
- Zamknięte.- Krzyknął za nim postać wyłoniła się z cienia korytarza kiedy ją ujrzał miał ochotę potraktować go jak ten worek przed chwilą, ale się powstrzymał.
- Nie sadzę żeby były dla mnie, - przemówił spokojnym głosem, w którym Ted wyczuł dużo kpiny- a nawet jeśli chce ci tylko powiedzieć, że zegar tyka, a ty stoisz w miejscu.
***
Laurel  i Bruce byli już blisko mieszkania szatynki. Nieco zmarzli  po drodze, ale powiedzieli sobie wszystko to co mieli.
- Mam nadzieję, że mnie twój łucznik za to nie poślę do piekła.- W końcu przemówił. - Niczym się nie martw będzie jak chcesz. Jeszcze dzisiaj załatwię niektóre sprawy, o które mnie poprosiłaś tylko zabiorę Dicka.

1 komentarz:

  1. Kiedy już myślę, że więcej sekretów być nie może, to w kolejnym rozdziale dorzucasz kolejne tajemnice... I dobrze, opowiadanie trzyma napięcie i nie mogę się doczekać, co stanie się dalej!

    Blog Arrow Olicity

    OdpowiedzUsuń