sobota, 22 października 2016

Rozdział 44 ,,Nowe życie''.

         
,,Jest na świecie ta­ki rodzaj smut­ku, które­go nie można wy­razić łza­mi. Nie można go ni­komu wytłumaczyć. Nie mogąc przyb­rać żad­ne­go kształtu, osiada cias­no na dnie ser­ca jak śnieg pod­czas bez­wiet­rznej nocy.''  

Haruki Murakami






                 Pierwszej nocy Laurel nie mogła usnąć miała wyrzuty sumienia, że zostawia swoją rodzinę i przyjaciół upozorowując własną śmierć. W sumie to nawet została postawiona przed faktem dokonanym,jednak następnego dnia po dokładnym przemyśleniu wszystkiego poczuła ulgę. Ulgę, że już nic im nie zrobi, bo coś usłyszą bądź zobaczę. Ulgę, że nie będą musieli patrzeć na koniec tego o co tak walczyła. Z czasem ich ból minie. Z czasem wszystko znowu się ułoży. Od zawsze wiedziała, że kiedy odpowiednie czas nadejdzie przeżyje  podróż w jedną stronę, dlatego starała się, by ludzie zapamiętali ją jak najlepiej i wtedy wrócił Oliver a potem Sara.
          Dni mijały, a szatynka spędzała je na czytaniu książek z prywatnej biblioteki Weyna. Na razie nie chciał słyszeć, o żadnym opuszczaniu Gotham. Wieczorem pomagała Alfredowi w jaskini, gdy Batman ruszał w miasto ze swoimi podopiecznymi. W Metropolis bywała chyba tylko dwa razy pomóc dwójce herosów. Dla całej reszty świata była martwa, dochodziły do niej słuchy, że wraz z ostatnim oddechem odebrała światło Huntress, która gdzieś zniknęła i nikt nie wiedział gdzie się podziewała.  
               Helena była przemoczona od góry do dołu, ale dalej wspinała się po stromej górze. Żałowała, że Ted nie ulokował się tam gdzie niegdyś zabrał Laurel tylko dalej i wyżej. W miejscu gdzie codziennie pada tylko na chwilę przestaje.  Na szczęście do plecaka włożyła tylko to co jest najważniejsze, by przetrwać w takim miejscu. Zastanawiała się zawsze czemu większość osób ukrywa się w górach. I w końcu sama potrafiła odpowiedzieć sobie na to pytanie. Miała już dość. Wszystkie mięśnie ją bolały, a jeszcze długa droga została jej do pokonania, więc kiedy wspięła się na płaski teren. Nie zastanawiając się długo. Położyła się na przemoczonej ziemi ledwo zipiąc.
- Jeszcze trochę.- Mówiła sama do siebie, ale tak naprawdę nie wiedziała gdzie jest.
Jej oczom na szczycie powinien ukazać się drewniany duży dom podobny do świątyń chińskich, a nic takiego nie zauważyła. Przewróciła się na bok po czym usiadło. Dzisiaj już nie da rady nigdzie iść.                Musi sobie znaleźć jakieś bezpieczne schronienie nie zbaczając ze swojej drogi. Ściągnęła swoje czarne przetarte od skał  rękawiczki i wyciągnęła mapę, którą dał jej przyjaciel  oraz latarkę. Patrząc na nią wiedziała gdzie jest i swoją drogę, ale nie widziała jej w terenie. Prze głowę przechodziło jej multum wersji dlaczego nie może znaleźć tego miejsca.
- Świetnie.- Powiedziała ze złością.- Gorzej być nie może.
Zaczęła składać mapę zastanawiając się czy nie powinna zawrócić póki wie gdzie jest. W końcu nikt nie wie gdzie jest. Opuściła Stany Zjednoczone i udała się w daleki strony.  Uznała, że Ted  ma prawo wiedzieć co się z nią stało. Wszak kazał tylko w ostateczności siebie odszukać i tylko jej dał tą możliwość, a więc cała odpowiedzialność spadła właśnie na nią.
To ją najbardziej przytłaczało. Westchnęła i ruszyła w poszukiwaniu jakiegoś bezpiecznego miejsca do spania, gdyby jeszcze w pobliżu było jakieś miasto. Nie schowała, jednak swojej kuszy z puszczy dochodziły do niej odgłosy dzikich zwierząt.
***
             W Star City również nie było ciekawie. Może pomniejsi przestępcy nie wychylali się widząc, że ich największe  zagrożenie w ostatnim czasie  stało się brutalniejsze i świadomość, iż może  to ich kosztować więcej niż pójście do więzienia, bądź złamanie.
Napięta atmosfera panowała w w bazie bohatera.  Nie wywołana tylko ostatnią stratą, ale też kumulującymi się problemami.
- Jak mogłam nam zniknąć?- Spytał podminowany Oliver kładąc łuk na najbliższym stole.- Przecież to było oczywiste, że Helena może uciec kiedy zabraknie Laurel. 
- Felicity stara się już ją namierzyć. - W końcu odezwał się Diggle, który stał opierając się o stół z założonymi rękami. - Zniknęła w Twoim stylu bez śladu. Sprawdziłem też z kim ostatnio najczęściej kontaktowała się Laurel i nigdy nie zgadniesz z kim. 
           Blondyn spojrzał na przyjaciela lekko zirytowany, ale skoro tak odwlekał to w czasie to może oznaczać, że chce by ochłonął lub po prostu chce go potrzymać w niewiedzy. 
- Najczęściej rozmawiała z  jakimś Clarkiem Kentem i Bruce'm Waynem.- Pierwsze nazwisko nic mu nie mówiło, natomiast drugie znał, aż za dobrze. 
- Ok, złożysz wizytę w Gotham, a ja i Felicity poszukamy Heleny za nim zrobi coś głupiego. - Rozporządził Oliver. 
Ciemnoskóry i kobieta odetchnęli z ulgą znając temperament Olivera wiedzieli, że nie skończy się to dobrze zważywszy, że między panami już iskrzy.
***
            Tymczasem Roy w mieszkaniu Thea próbował dotrzeć do dziewczyny, która choć traktowała go uprzejmie nie chciała nikogo słuchać, a po śmierci Laurel całkowicie zamknęła się w sobie, gdyby nie chłopak siedziała zamknięta by sama w domu pogrążona w smutku. Laurel była dla niej jak siostra. Była z nią w najtrudniejszych chwilach i zawsze mogła na nią liczyć, a tyle wycierpiała przez jej rodzinę.

1 komentarz:

  1. ❤❤❤❤❤❤
    Tylko chyba na początku tekst ci się skopiował, bo jest drugi raz to samo.

    OdpowiedzUsuń