niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 11

         W drzwiach jej gabinetu stał jej były klient . Bokser był ubrany w beżową koszule i jeans .
-W co znowu wpakował się pański uczeń?-spytała odkładając pióro .W końcu sprawdziła pierwszy kwartał . Został jeszcze jeden , gdyby wszyscy od razu robili w tej kancelarii od razu porządkowali swoje papiery i kładli je na odpowiednie miejsca tak jak akta tego całego zamieszania by nie było .
-W nic teraz jest grzeczny jak aniołek .-powiedział sprawdzając godzinę na zegarku -Poprawił oceny , ogólnie nie chodzi o nikogo z Glades tylko o panią .
-Panie Grant nie bawią mnie dzisiaj takie gry. -powiedziała dobitnie każde słowa .
Ciemnowłosy w ogóle się nie speszył wręcz przeciwnie .Wszedł do gabinetu siadając na czarnym skórzanym fotelu .
-Dziś nie udzielam porad prawnych .-Laurel co raz bardziej niespodziewany gość zaczął irytować.
-Ja nie przyszedłem po poradę.-powiedział uśmiechając się . Szatynkę mierziło żeby wywalić go za drzwi ,ale postanowiła go wysłuchać.
-Dobrze,a więc po co pan przyszedł?-spytała odrywając się od swoich prac .
Ted Grant przygryzł wargę jakby się zastanawiał czy powinien poruszać ten temat,ale w końcu ramieniem zrzucił zszywać, który zdążyła złapać Laurel , bo leżał na skraju biurka ,a że było ono małe wystarczyło wyciągnąć rękę.
-Co to miało być ?-spytała odkładając zszywacz na swoje miejsce .
-No przepraszam ,ale od kont zobaczyłem cię w sądzie przed rozprawą.- szczęście ,że miała własny gabinet i tylko ona to słyszała-Za intrygowałaś mnie . Twój chód ,refleks .
Laurel podniosła jedną brew do góry zaskoczona jego tokiem myślenia .
-Ty musiałaś coś trenować.Twoja siostra również.- ciemnowłosy gadał jak nakręcony -Przyjaciel też ,ale wydaje mi się ,ze on nawet nie wie co trenował.
Laurel ledwie się powstrzymała od śmiechu choć jej kąciki ust uniosły się do góry .
-Zgadza się .-powiedziała w końcu -Trenowałam samoobronę .
   Nie mogąc już dużej wytrzymać  wzięła segregator i odniosła go na półkę . Tak by nie widział jej uśmiechu .
-Nie to coś więcej.-powiedział gdy już wróciła na miejsce -Inni tego nie widzą,ale dla osoby ,które znają kilka sztuk walki jest to oczywiste . Trenowałaś coś i to przez dłuży okres czasu .
Trzeba przyznać zrobiło to na niej wrażenie .Widziała również jego walkę na internecie . Walczył jak dziki kot.
-Może kiedyś się dowiesz.-uśmiechnął się do niej promienie .
-Dowiem się po co tak pięknej kobiecie znajomość sztuki walki .-powiedział wstając -Wróć do tego. W życiu trzeba tylko polegać na sobie . Superbohatrerowie zawodzą . Dowidzenia .
Super bohaterowie zawodzą i ranią tego nauczyła się Laurel ,a tego dobrym przykładem jest Sara ,Oliver i Roy .Choć jest pewna ,że Ted miał na myśli kogoś innego .
***
     Powoli wszyscy zaczynali kończy prace i wraca do domów gdzie na większość czekały rodziny . Laurel również już skończyła prace ,ale wiedząc ,że przed głównym wejściem może na nią siostra lub policja jej przydzielona wyszła tylnym wejściem ,z którego rzadko kto korzystał ,ale drzwi zawsze były otwarte. Na zewnątrz było chłodno . Szatynka jednym szybkim ruchem zapięła swój czarny
płaszcz . Niestety nic nie wyniosła z ostatniej sytuacji. Wracała do domu mało oświetlonymi uliczkami biedniejszej części miasta . Widząc te wszystkie małe , poniszczone domki ,w których mieszkały rodziny cieszy się ,że urodziła się w bogatszej rodzinie . Zawsze chciała mieszkańcom tej dzielnicy pomóc ,ale teraz nie ma jak .Choć w przyszłości na pewno to zrobi.
     W tej części miasta również trenował i pomagał mieszkańcom Ted Grant . Pomagał tym ,którzy go o to poprosili ,ale przede wszystkim młodzieże , gdy skręciła za kolejnym rogiem . Z cienia nocy wyłoniło się czterech mężczyzn .
-Co tu robi taka piękna kobieta nocą ?-spytał jeden podchodząc do niej bliżej-Może mogę w czymś pomóc .
     Laurel cofnęła się kilka kroków do tyłu widząc jak mężczyzna obleśnie oblizuje wargi językiem . Jej oprawca miał czarną skórzaną kurtkę. Jasne włosy miał ułożone w  nieładzie .Gdzie jest Oliver lub Sara jak są potrzebni ? Jak nie są to jak na złość się pojawiają .
-Nie bądź taka zamknięta na propozycje .-wyciągnął miecz z kieszeni kurtki ,a jego przyjaciele osaczyli ją . W tedy za rogu wyskoczył jak kot Ted Grant we własnej osobie .
-Tylko ta pani nawet nie chce słychać twojej propozycji .-trzeba przyznać miał efektowne wejście .
Jasnowłosy odwrócił się w jego stronę ,atakując nożem . Na nic mu się to zdało , bo Ted był szybszy ,zrobił szybki unik i wyprowadził serie ciosów . Laurel nie tracąc więcej czasu widząc ,że jego przyjaciele nie zamierzając odpuszczać . Odrzuciła swoją torebkę , czekają co uczynią mężczyźni .      Jeden chciał się na nią rzucić ,ale przerzuciła sobie go przez ramie. Kolejny zamachnął się na nią nożem ,a jakże by inaczej teraz każdy musi mieć nóż. Laurel chwyciła go za nadgarstek tak ,że stała tyłem do niego . Łokciem drugiej ręki uderzyła go kilka razy w głowę. Mężczyzna upadł na ziemię trzymając się za oko . Szatynka nadepnęła   mu obcasem dłoń ,w którym trzymał miecz z jego gardła wydobył się krzyk .Zaklną pod nosem . Jego nóż jednym kopnięciem poleciał w przeciwną stronę .
Nagle usłyszeli wystrzał z pistoletu . Nie minęła chwila ,a wszyscy przytomni uciekli . A oddali już było słychać syreny policyjne . Laurel poprawiła żakiet i odwróciła się do Grant,
-To chyba twoje.-powiedział podając jej torebkę -Wiedziałaś jak się ustawić by cię nie zaatakował.
Koło niego leżeli dwaj mężczyźni oboje byli nie przytomni ,a z ust płynęła im krew .
-Dziękuję panie Grant .-powiedziała widząc ,że i on zbiera swoją torbę.
-Po co tak oficjalnie . Ted .-powiedział podając jej rękę.
-Laurel.-uśmiechnęła się.
***
      Razem z Ted'em Laurel siedziała w ,,poczekalni"na komisariacie. Zbiegłego funkjonariusze już szukają,natomiast pozostała dwójka liże rany w szpitalu .
-Dziękuję za uratowanie mojej córki .-powiedział kapitan Lance kończąc spisywać zeznania .
-Nie ma za co .-powiedział ponownie siadając przy szatynce.
Musieli jeszcze tam chwilę poczekać policja jeszcze sprawdzała dane nie mówiąc kogo.
-To jak chcesz wrócić do dawnej kondycji ?-spytał nagle .
-A kto by nie chciał.-opowiedziała na pytanie ,pytaniem .
-To spotkajmy się w sobotę w parku.-uśmiech nie schodził mu z twarzy -Załóż strój sportowy .
Jakby o tym nie wiedziała . Za pewne dalej prowadzili by tą dyskusje ,ale na komisariat wparował Oliver . Brawo dla niego za refleks .
-Dinah Laurel Lance czy ja ci mam pod skórą zamatować GPS.-Ted nie mógł powstrzymać śmiechu -I zmieniać twój kurs drogi  za nim wejdziesz do tej dzielnicy . Wszyscy tu przez ciebie osiwiejemy i potracimy włosy .

6 komentarzy:

  1. Rozdział właśnie przeczytany. Podoba mi się taka wersja Teda, ech ogólnie to chciałąm go sparować w serialu z Laurel, ale jak na złość musieli go zabić :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie to . Ja uwielbiałam Teda w serialu i komiksach . On tak Laurel podbudował . Sprawił ,że fani zaczęli na nią inaczej patrzeć . No szkoda .

      Usuń
  2. Fajnie opisana scena walki Laurel :)
    Ps. Jeden mały błądzik wychwyciłam ;D (od kont = odkąd) Jak ja lubię być Betą xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej zainteresował mnie twój blog, jest naprawdę świetny. Ciężko jest zwrócić moją uwagę a tobie się to udało. W związku z tym zapraszam na nowo powstałego bloga z najlepszymi opowiadaniami : ]

    http://beststoriesblogs.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń