sobota, 16 stycznia 2016

Rozdział 32 ,,Mały sobowtór''


,,To zas­ka­kujące, jak szyb­ko starzy zna­jomi stają się no­wymi obcymi... ''
Tomass

                 Widok, starych zdjęć przyjaciół, a na nich uśmiechnięte twarze sprawiają, że serce zamiera w bólu.
Można zacząć żyć na nowo bez starych druhów, ale ich twarze na zawsze pozostaną w ludzkiej świadomości. Ich krzyki. Ostatnie słowa. Historia, która Laurel zamknęła sześć lat temu nie powinna była się wydarzyć. Nie obyło się bez poświęceń, a wszystko to winna bogaczy, którzy pociągają za sznurki i manipulują.
- Laurel słuchasz mnie?- spytała Helena zamykając grubą książkę.
- Nie.- odpowiedziała szczerze kobieta.
- Nie podoba mi się, że z nimi pracujesz.- rzekła, a jej wrogość było widać na kilometr.- Ledwie jednego zniosłam.
Siedziały razem w kuchni i popijały ciepłą herbatę. Laurel spięła swoje włosy w warkocz i ubrała ciepły turkusowy sweter oraz szare jeans.
- Na szczęście nie jesteś skazana na ich obecność. - powiedziała kreśląc coś palcem po stole.- Im szybciej to rozwiążemy tym szybciej wszystko wróci do normy.
Helena, Ted, John oraz Roy z Theą wiedzieli, że coś jest nie tak. Szatynka straciła całą pogodę ducha, a ilekroć ktoś poruszał przyczynę tego stanu. Zamykała się bardziej w sobie. Oliver był zajęty współpracą z Ray'em, a Felicity zbytnio nie obchodził jej los.
- Tu masz rację.- powiedziała wyciągają spod stołu skórzaną torebkę, w której przywykła chować swój strój.
                  Usta miała już pomalowane na ciemny fiolet, a włosy idealnie rozczesane.
- Gdzie  się poznaliście?- spytała wychodząc na chwilę po swoją kurtkę i buty.
Laurel wróciła do tego feralnego dnia. Mieszkała już dwa tygodnie w nowym mieście. Wciąż nie miała nikogo do kogo mogłaby  się odezwać. Była noc, padało jakby chmura się zarwała . Nie miała ze sobą parasolki, a na dodatek samochody oblewały ją deszczówką z drug. Na ulicach panowała zupełna cisza. Nie licząc uderzających  kropli deszczu, czy też silników aut. Jeszcze tylko jedna przecznica i będzie w domu, aż tu nagle głuchą cisze przerywa wystrzał z pistoletu. Automatycznie truchleje, a z na przeciwka wybiega mężczyzna i kobieta, który wpychają jej do rąk torbę.
- Zatrzymali mnie, bo myśleli, że współpracuje z bandą przestępców. - rzekła, a Helena o mało nie udusiła się herbatą.
Patrzała na nią z rozbawieniem.
Na szczęście nie oblała sobie czarnej koszulki z krótkim rękawkiem i ciemnych spodni.
- Wystarczy, że odgrzejesz im kolację, którą przygotowałam.- powiedziała wychodząc.- Tylko proszę nie spal tego przy podgrzewaniu.
Laurel zrobiła kwaśną minę, ale nic nie powiedziała. Tylko słuchała jak zamykają się za nią drzwi. I w końcu pozostała sama, a nie pozostało jej nic innego jak tylko czekać na gości, ponieważ w mieszkaniu panował porządek. Dokumenty już były naszykowane, a kolacja została przygotowana.
*** 
                      Choć Eryk jest już długo w Starling City i wiele razy się widzieli. obawiała się jego kolejnej wizyty. Nie potrafi mu spojrzeć w oczy po tym co stało się z Abby. Ma wyrzuty sumienia, bo dobrze wie, że to powinna być ona.
Czytała książkę, gdy zadzwonił dzwonek. Nie była jakoś bardzo wciągająca, więc bez żalu ją odłożyła. W drzwiach spodziewała się zobaczyć Jake i Eryka,a ujrzała ich i małą dziewczynkę tak bardzo podobną do niej. Ciemne włosy opadały jej do ramion. Nie miała tylko fioletowej pasemko, którą posiadała jej mama. Ubrana w czerwoną sukienkę w kwiatuszki.
- Ciocia Di.- powiedziała dziewczynka rzucając się w jej stronę.
Miała oczy po Eryku. Brązowe, pełne radości.
- Mam nadzieję, że  nie masz nic przeciwko, iż wziąłem ją ze sobą.- rzekł lekko zmieszany.
***
                   Skorpion ich przyjaciel, a zarazem wróg przyglądał się temu wszystkiemu z okna przeciwnego budynku.  Przed sobą miał snajperkę. Wycelowaną. Wystarczyło tylko pociągnąć ze spust.
Wiedział, że nie może ufać Sarze Lance. I jeśli chce to zrobić dobrze musi wykonać zadanie sam. Na zewnątrz powoli zaczynało zapalać się więcej lamp. Wahał się. Czy jest w stanie zrobić to własnej siostrzenicy...
*** 
                 Laurel mało mówiła podczas tej kolacji. Obserwowała i zastanawiała się czy gdyby wtedy się nie zawahała siedzieliby teraz w większym gronie.  Z ósemki przyjaciół pozostała już tylko dwójka. Teraz siedzieli na podłodze popijając herbatę. Główka dziewczynki spoczywała na jej kolonach. Siedzieli po ciemku, ale cała trójka wiedziała, że bańka, którą Laurel wytworzyła wokół siebie zaraz pęknie.
- Osłoniła go własnym ciałem. - powiedziała, a wtedy pierwsza łza popłynęła po jej policzku.
- Nie musimy o tym rozmawiać.- to dla wszystkich bolesny temat.
- Wiem, ale może coś tym razem dostrzeżemy.- studiowała te wydarzenia tyle razy i nie potrafiła znaleźć tego jednego kawałka układanki,a od niego zależy tak wiele istnień.

2 komentarze:

  1. Jak zawsze wspaniały rozdział ❤❤❤ Czekam na następny, wiem, że to nie jest jakiś wyczerpujący komentarz, ale mi się już dziś nie chce. Powodzenia w dalszym pisaniu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo podobał mi się ten rozdział, chyba w końcu zaczynam mieć jakieś podejrzenia co do fabuły ^^ No i fakt, że to siostrzenica Skorpiona... Rodzinne porachunki? Pewnie później wszystkie wątki połączą się w całość :)

    OdpowiedzUsuń